wtorek, 29 grudnia 2015

Mroczny Anioł - Eden Maguire


Okładka książki Mroczny anioł
Tytuł: Mroczny Anioł
Tytuł Oryginału: Dark Angel
Cykl: Mroczny Anioł. Tom 1.
Autor: Eden Maguire
Tłumaczenie: Kinga Dobrowolska
Wydawnictwo: MAK Verlag
Data Wydania: 17 listopada 2011












Opis:
Odważ się uwierzyć w upadłego anioła.
Jego misja?
Rozdzielić na zawsze młodych zakochanych…
Miałam wrażenie, że spojrzenie Orlanda przepali mnie na wylot. Powiedz tak, powiedz, że pójdziesz ze mną. Zostaw Daniela, kimkolwiek on jest i chodź ze mną.
Orlando nie odchodź! – błagałam bezgłośnie. Nie opuszczaj mnie! Widziałam jak to musiało wyglądać; Daniel stojący przy mnie, jakbym była jego własnością.

Życie toczy się dalej; zbyt szybko zapominamy.
Tania jest nastolatką mieszkającą wraz z rodzicami w niewielkim miasteczku, nawiedzanym przez liczne pożary. Wiedzie spokojne życie, za dnia ma dwie najlepsze przyjaciółki, przystojnego ukochanego, za to w nocy nieustający koszmar, w którym nawiedza ją wizja pożaru, w którym zginęli poprzedni domownicy. Jej dom powstał bowiem na pogorzelisku, gdzie wcześniej mieszkało małżeństwo z maleńkim dzieckiem. Tania dowiedziała się o tej historii już jako dziecko, gdy przypadkowo zawędrowała w bibliotece do nieodpowiedniego działu i przeczytała fragment książki, która prawdopodobnie wpłynęła na jej dziecięcą psychikę. Od tamtego czasu na myśl o ogniu, ma wrażenie, że znajduje się w centrum pożaru, traci oddech, czuje przerażenie. Tak więc wygląda jej życie. Niby nic zwyczajnego, nie?
Wszystko się zmienia, gdy do miasta przeprowadza się Zoran - była gwiazda rocka. Wiem, co moglibyście pomyśleć. Nowy znajomy, połączyło ich uczucie, żyli długo i szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. Co prawda podczas przyjęcia, zorganizowanego przez idola, Tania (podobnie jak kilku wybrańców) ma przyjemność poznania Zorana. Jednak podczas imprezy wszystko wymyka się spod kontroli, ludzie szleją, dzieją się rzeczy, których Tania nie jest w stanie wytłumaczyć. Właśnie od tego dnia zaczyna się dziać z nią i jej otoczeniem coś dziwnego. Ciągłe omdlenia, omamy. Ludzie uważają, że to wina choroby, może zbytniej wrażliwości, ale czy na pewno? Jaką tajemnicę skrywa rezydencja gwiazdy? Kim na prawdę jest Zoran i jego służba?
Grzech przemilczenia, kiedy mówisz tylko część prawdy. To, co pomijasz, sprawia, że jesteś najgorszego rodzaju oszustem, bo nadużywasz zaufania ludzi, którzy cię kochają.
Biorąc tą pozycję do ręki zastanawiałam się, dlaczego właściwie ją kupiłam. Sam opis nie zachęcał mnie do przeczytania, okładka też nie jest rewelacyjna, chociaż ten skrzydlaty akcent szczególnie przypadł mi do gustu, nawiązując zapewne, jak się domyśliłam, do tytułu, no i miałam nadzieję, że treści też.
Czy kiedykolwiek odważysz się uwierzyć?
Może na początek powiem coś o bohaterach. Tania, jak już wcześniej wspomniałam jest wrażliwą dziewczyną. Stara się być silna oraz dodatkowo podejrzliwa w relacjach z osobami mieszkającymi w posiadłości Zorana. Na początku poznajemy jej przyjaciółki - Holly oraz Grace. Pierwsza jest postacią szczerą, która zawsze wali prosto z mostu co myśli. Druga z kolei okazuje się łatwowierną osobą, którą najwyraźniej łatwo manipulować. Resztą postaci są głównie ich chłopaki oraz mieszkańcy Black Eagle. Niestety, nie są to osoby, które się wyróżniły czymkolwiek, przez co mogłam je polubić. Irytacja mieszała się u mnie z powątpiewaniem i podejrzliwością co do niektórych. I to jest pierwszy, a zarazem główny minus.
Czasami dochodzę do wniosku, że lepiej byłoby być samemu. Trudno jest być zakochanym.
Kolejną sprawą jest sam pomysł na fabułę. Szczerze powiedziawszy nawet mi się spodobał, (momentami nie mogłam się oderwać od książki), chociaż mimo wszystko nie został do końca dopracowany. Dostrzegam potencjał w powieści, ale autorka sprawiła, że od początku byłam negatywnie nastawiona do niektórych postaci, z biegiem czasu i inne mnie zaczęły irytować, a wszystkie wydarzenia od początku wydawały się zbyt podejrzane, niby przypadkowe spotkania, smsy od człowieka, któremu się nawet nie dawało numeru, znajomość przez nieznajomych faktów, o których się im nie wspominało.. Być może moje podejrzenia są spowodowane również tytułem, który od początku sugeruje z czym mamy do czynienia. Nie zmienia to jednak faktu, że całość była.. No i
teraz nie znajdę odpowiedniego słowa.. Może po prostu średnia.
-Czasami - dodała po dłuższej przerwie - myślę, że to nie miłość, tylko strach.
-Strach przed czym?
-Przed samotnością. Wszyscy się tego boimy, prawda? Tego, że zostaniemy na lodzie, nikt nas nie wybierze, poczucia, że nikt nas nie chce.
Czytając książkę zraziło mnie przeplatanie wszystkich możliwych czasów. Może nie jest to aż tak widoczne i całe szczęście tylko jeden przykład szczególnie utkwił mi w głowie. Oczywiście narracja pierwszoosobowa, Tania coś tam sobie robi w czasie teraźniejszym, czynność A, przez którą decyduje się na czynność B i tutaj mamy ni z tego ni z owego czas przeszły, gdzie wspomina, że czynność B, jak miała okazję się przekonać x czasu później była spowodowana czynnością C, o której w owym czasie nie miała pojęcia. Może to zwyczajne niedopatrzenie, ale zbyt szybka wiedza o czynności C, która powinna się pojawić z biegiem czasu lekko mnie zdenerwowała i zabrała przyjemność dalszego czytania.
Zoran to rozumiał - miłość boli.
Ale żeby nie było samych ujemnych stron, teraz troszkę zalet. Książka jest wciągająca i gdyby nie tytuł, mogłabym do końca pozostać w nieświadomości. Czyta się lekko, jest sporo dialogów, które nie sprawiają, że książka się dłuży. Nie ukrywam też, że momentami, gdy akcja przyspieszała, nie nadążałam z przewracaniem stron. W pewnym momencie również zaczęłam rozumieć coraz więcej faktów, a końcówka bardzo miło mnie zaskoczyła. Co prawda nadal uważam, że pozycja ta jest średnia, nie wybitna, ale też nie totalny gniot. Możecie sięgnąć po nią, gdy się nudzicie, ale myślę, że jest wiele ciekawszych pozycji, którym warto poświęcić uwagę. ;)

piątek, 25 grudnia 2015

Anatomia Kłamstwa - Philip Houston, Don Tennant, Susan Carnicero, Michael Floyd


Okładka książki Anatomia kłamstwa

Tytuł: Anatomia Kłamstwa
Tytuł Oryginału: Spy the Lie: Three Former CIA Officers Reveal Their Secrets to Uncloaking Deception
Autor: Philip Houston, Don Tennant, Susan Carnicero, Michael Floyd
Tłumaczenie: Iga Noszczyk
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data Wydania: 18 lutego 2015










Opis:
Tajna wiedza operacyjna CIA
Metody skuteczniejsze niż wykrywacz kłamstw!
Trzech byłych agentów CIA. Najwybitniejsi na świecie specjaliści od demaskowania kłamstw i oszustw. Unikalne metody amerykańskiego wywiadu używane podczas przesłuchań najgroźniejszych terrorystów świata. Najsłynniejsze kłamstwa wszech czasów.
Chcesz przyłapać partnera na zdradzie? Dowiedzieć się, czy Twój syn lub córka ma kontakt z narkotykami? Przyjąć godną zaufania opiekunkę dla dziecka? Wyeliminować fałszywych przyjaciół? Zdemaskować osobę, która oczernia Cię w pracy?
Wiedza zawarta w tej książce odmieni Twoje życie, okaże się przydatna w każdej sytuacji. Anatomia kłamstwa to praktyczny poradnik, jak dorwać kłamcę w Twoim najbliższym otoczeniu.

Nieważne, jak bardzo w siebie wierzymy, jeśli nie będziemy kontrolować swoich uprzedzeń, one nas pokonają.
Anatomia Kłamstwa to książka, którą przygotowali dla nas byli agenci CIA. Nie byłam pewna, czego się po niej spodziewać, więc moje oczekiwania nie były wysokie, jednak również nie spodziewałam się, żeby był to totalny gniot, bo w końcu się zdobyłam by ją przeczytać. Tak więc moje podejście mogłabym określić jako neutralne, a jak się sprawdził mój przypadkowy wybór tej pozycji? Jedno jest pewne - trudno mi jednoznacznie określić swoje stanowisko.
Koncepcja modelu polega na tym, że - w momencie, gdy przesłuchana osoba wychodzi po zakończeniu rozmowy - ty masz to, czego chciałeś, a ona czuje się dobrze, ponieważ nie postrzega cię jako przeciwnika. Po prostu pomogłeś jej zrobić coś dobrego, a ona jednocześnie zachowała swoją godność.
Zacznę od początku, czyli momentu, w którym otrzymałam przesyłkę. Przyszła akurat do mnie przyjaciółka, pod pretekstem oddania linijki, która i tak okazała się nie należeć do mnie. W każdym razie, podczas rozmowy odebrałam telefon, ze Szlachetnej Paczki, więc musiałam przy użyciu drugiego przekazywać informacje między rodziną a darczyńcą. Jakby tego było mało, usłyszałam charakterystyczny pisk czajnika oraz sekundę później dzwonek od drzwi. Nie trudno się domyślić, że widok musiał być komiczny, jeśli dorzucić do tego próbę podpisania odbioru przesyłki, przytrzymywania telefonów głową, rozmową z czterema osobami na raz oraz stania na jednej nodze, bo mój mały pupil uwielbia witać każdego, kto tylko odważy się podejść do naszych drzwi. W końcu udało się wrócić do koleżanki, która zwijała się ze śmiechu na łóżku. Otworzyłam paczkę a tam zobaczyłam dwie książki, po Anatomię sięgnęła Agnieszka, która od razu zaczęła czytać opis, a po krótkiej przerwie się odezwała czytając jedno z zamieszczonych tam zdań: (...)Wyeliminować fałszywych przyjaciół?... Martyna, wyrzuć tą książkę! Chwilę później próbowała ją gdzieś schować, czym i mnie nieźle rozbawiła. Takim oto sposobem jakoś polubiłam tą pozycję, mimo tego, iż nawet nie zaczęłam jej czytać.. Ale przejdźmy teraz do treści właściwej.
Powtórzenie nie przemienia kłamstwa w prawdę.
Po przeczytaniu tej książki mam mieszane uczucia. Nie mogę powiedzieć by przeważała liczba minusów czy plusów. Największym minusem jest jednak fakt, iż niektóre przykłady okazały się niejasne, niezrozumiałe, przez co jedynie się irytowałam. Również zaczynanie danego tematu, by po chwili stwierdzić, że w tym rozdziale nie jest mowa akurat o tym, więc powiemy o nim w piątym, dziesiątym czy piętnastym. Rozumiem również, że autorzy nie mogli zdradzać imion w poszczególnych przykładach, ale mogli od razu zastąpić je innymi, a nie za każdym razem stosować tą samą formułkę: Nazwijmy go przykładowo XYZ. To są trzy główne minusy, które mi się rzuciły w oczy, nie są one odstraszające, ale momentami mogą irytować. Cieszę się jedynie, że nie znalazła się wśród nich nudna treść. 
Phil przypomina sobie, że każdą sesję szkoleniową kończył następującym zdaniem: „Jeśli przypadkiem ktoś z was pracuje dla złych gości, niech będzie pewny, że zostanie złapany”. Do dziś Phil zastanawia się, co działo się w głowie Nicholsona, gdy słyszał te słowa.
Książka sama w sobie jest ciekawa i nie mam nic do zarzucenia jeśli chodzi o oprawę graficzną. Okładka cieszy oko, a sam poradnik nie dłuży się. Co prawda większość jest zapełniona tekstem ciągłbym, jednak nie brakuje tu dialogów oraz dodatkowych pomocniczych ramek, podpowiedzi. Na końcu znajduje się około 50 stron dodatków, objaśnień itp., które pozwolą nam lepiej zrozumieć treść oraz wszystkie niezrozumiałe pojęcia. Dodatkowo są tam proponowane pytania dotyczące różnych kwestii (od zatrudnienia opiekunki, poprzez zażywanie narkotyków po niewierność czy kradzież)  oraz przykładowa analiza opisowa.
Ludzie nie wierzą w kłamstwa, że muszą, ale dlatego, że chcą w nie wierzyć.
Mogę stwierdzić, że książka w przystępny sposób wyjaśnia nam na czym polega kłamstwo, a czy będę potrafiła zastosować się do wyczytanych rad w życiu codziennym dowiem się z biegiem czasu. Jednak uważam, że książka ta nie należy do tych, które powinno się czytać, chcąc się odprężyć przy czymś lekkostrawnym, a grupą docelową, której polecam są miłośnicy kryminałów lub filmów dotyczących SCI czy CIA. Ja po raz pierwszy sięgnęłam po coś w tym stylu i mimo wszelkich niejasności nie żałuję.

wtorek, 22 grudnia 2015

Pieśń Kwarkostwora - Jasper Fforde


Okładka książki Pieśń Kwarkostwora
Tytuł: Pieśń Kwarkostwora
Tytuł Oryginału: The Song of the Quarkbeast
Cykl: Kroniki Jennifer Strange. Tom 2.
Autor: Jasper Fforde
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data Wydania: 22 kwietnia 2015












Opis:
Dawno, dawno temu magia zniknęła z powierzchni ziemi. Lecz z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Poziom energii magicznej znowu rośnie i król Snodd IV zaczyna rozumieć, że kto ma władzę nad mocą, ma władzę nad... praktycznie wszystkim innym. Tylko jedna osoba może rozwiać jego chciwie sny o bogactwie i potędze: Jennifer Strange, szesnastoletnia nastoletnia menadżerka Kazam, agencji zatrudniającej czarodziejów i jasnowidzów.Mogąc liczyć tylko na jednego ze swoich magów oraz wiernego asystenta Tygrysa, Jennifer musi pokrzyżować niecne plany króla. A nie będzie to łatwe, gdyż monarcha sprzymierzył się z szefem konkurencyjnej firmy, doświadczonym i niegodziwym czarodziejem Blixem Zadziwiającym. Jennifer zrobi jednak wszystko, aby szlachetna sztuka magii nie stała się narzędziem w rękach skorumpowanego, żądnego zysku despoty.

Na kartach tej powieści pojawią się także tajemniczy Tymczasowy Łoś, pozbawiona mocy Kiedyś Cudowna Boo, dobrze nam znana Matka Zenobia, a także sam Pan Zambini. Oraz… Kwark!

„Pieśń Kwarkostwora” to druga książką opowiadająca przygody Jennifer Strange. Pierwszą jest „Ostatni Smokobójca”.
(...) Na moich oczach rozgrywają się tytaniczne walki na śmierć i życie toczone siłami ciemności - magicy wywołują śnieżne zamiecie lub uciszają morskie sztormy, biją z gór piorunami oraz budzą posągi do życia; wszystko, aby rozgromić wraże siły.Szkoda, że to było dawno i nieprawda.
Jakiś czas temu napisałam recenzję Ostatniego Smokobójcy (tutaj), którym byłam zachwycona, dlatego też postanowiłam przeczytać drugi tom Kronik Jennifer Strange, a moimi wrażeniami się podzielić z Wami. Pierwszy plus da się zauważyć już na wstępie, gdyż podobnie jak w poprzedniej części ma on w sobie jakąś moc, dzięki której pragniemy się zagłębić w lekturę. Szczególnie, że czytamy pół strony o wielkiej mocy magii, po czym jedno zdanie, mówiące, że może kiedyś tak było, ale nie teraz, sprawia, że zastanawiamy się, co poszło nie tak. Takim oto sposobem i ja dosłownie wsiąkłam w tą książkę, a czy zaspokoiła ona mój apetyt dowiecie się za chwilę.
 (...) magia powinna być narzędziem w walce o sprawiedliwość społeczną i powinna służyć czynieniu dobra.
W tym tomie Jennifer musi zmierzyć się z królem, który nie kryje swojej niechęci do niej i sprzymierza się z szefem konkurencyjnej firmy - Blinxem. Jednak nie ma zamiaru stać bezczynnie i patrzeć jak magia zamienia się jedynie w źródło zysków chciwego maga. Może ona służyć jako przykład dla wielu. Mam wrażenie, że jej odwaga, zaradność i dojrzałość są coraz rzadziej spotykanymi cechami na kartach powieści, a z samej książki możemy wynieść wiele. Uważny czytelnik zauważy nawiązanie do współczesnego świata i bynajmniej nie służy ono pochwaleniu ludzi, a raczej próbie uświadomienia nam naszych słabości, złych stron.
Zadzwoń pod 999 i krzyknij w panice: KWARKOSTWÓR!
Jak sam tytuł sugeruje, powinniśmy mieć tu do czynienia z Kwarkostworami. Miałam nadzieję, że będą oni tutaj na każdej stronie, ale chociaż dowiedziałam się o nich sporo ciekawych informacji, pojawiają się strasznie późno. Mamy wrażenie, że jeden z nich zjawia się wszędzie tam, gdzie Jennifer, jednak można go nazwać jedynie bohaterem drugo- albo nawet trzecioplanowym. Może i lepiej, bo mogłabym w końcu mieć dość, ale czy wpłynęło to jakoś na jakość książki i w jakim stopniu powinniście ocenić sami.
-Czy mogłabyś dorzucić mojego syna do listy rezerwowych? Proszę...
-Nie.
-Ma przeszło dwa hektary oraz dobrą pracę na wysypisku. I wszystkie zęby zdrowe.
-Kuszące - odpowiedziałam - ale jednak nie.
Jest to zabawna powieść, w której pełno doprowadzających do wybuchów śmiechu akcji oraz dialogów. Na nudę nie da się narzekać, a sam styl nie wymaga znajomości ciężkich słów. A nawet jeśli to trudniejsze pojęcia są wyjaśnione w przypisach na dnie strony, więc wszystko powinno być jasne. Muszę wspomnieć również o okładce, która bije swoją poprzedniczkę na głowę tworząc efekt 3D oraz ilustracjach zawartych między stronami, które ubarwiały mi czytanie. Polecam ten tom każdemu, nawet jeśli nie zapoznał się z pierwszą częścią. Znajomość jej nie jest tutaj obowiązkowa, ponieważ najważniejsze wydarzenia zostały streszczone na wstępie, a sama treść książki nie nawiązuje do poprzedniej przygody nastolatki. Mam nadzieję, że z twórczością autora jeszcze nie raz się spotkam i gorąco Was zachęcam do zapoznania się z Jennifer i jej magiczną ekipą!



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

sobota, 19 grudnia 2015

Na Wielkim Ekranie: Tajemnice Domu Anubisa. Sezon 1.

Jakiś czas temu wpadłam przypadkowo na pewne zestawienie seriali. Większość z nich znałam, ale najbardziej zaciekawił mnie ten, który znajdował się na pierwszym miejscu. Bo skoro taki świetny, to czemu go jeszcze nie znam? Właśnie dlatego postanowiłam się przekonać, czy rzeczywiście jest taki powalający. Zapraszam do lektury! ;)


Tytuł: Tajemnice Domu Anubisa / House of Anubis
Twórcy: Gert Verhulst, Hans Bourlon
Liczba odcinków: 60
Czas trwania odcinka: 11 min.
Kilkadziesiąt lat temu pewne małżeństwo wybudowało dom, który nazwali Domem Anubisa. Mieli tam zamieszkać ze swoją jedyną córką - Sarą. Niestety, nie dane im było zaznać szczęścia, gdyż obydwoje zginęli, pozostawiając córkę pod opieką Victora Rodenmaara Seniora. Dziewczynka czuła się samotna, gdyż nawet jej najbliższy przyjaciel się od niej odwrócił. Prawdopodobnie w pewnym stopniu przez nudę znalazła wskazówki prowadzące do ukrytego skarbu pozostawione przez jej ojca... 
Dom Anubisa jest obecnie internatem znajdującym się przy szkole. W dniu, gdy jedna z uczennic znika, w domu Anubisa pojawia się młoda amerykanka Nina, spóźniona z powodu problemów ze stypendium. Najlepsza przyjaciółka Joy, nie może uwierzyć, że ta wyjechała bez pożegnania i pragnie dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało. Przy tym nie ukrywa swojej niechęci do nowej współlokatorki. Pewnego dnia Nina spotyka pewną starszą kobietę z domu opieki, która podarowuje jej wisior i prosi o odnalezienie skarbu. Jak się okazuje jest to dawna mieszkanka Domu Anubisa, a owym skarbem jest kielich Ankh - naczynie zapewniające nieśmiertelność temu, kto się z niego napije. Jakie tajemnice skrywa Dom Anubisa? Komu można ufać? Kim jest ich opiekun Victor i jaki związek z tym wszystkim mają nauczyciele?
Dom Anubisa to miejsce pełne mrocznych tajemnic, zagadek i niebezpieczeństwa. Nie powiem by oglądanie go było okropnym doświadczeniem. Odcinki są bardzo króciutkie, gdyż każdy ma zaledwie 10/11 minut, a cały sezon (60 odcinków) obejrzałam w trzy dni. Co prawda dubbing jest koszmarny i sprawia, że całość wygląda na skierowaną do najmłodszych. Podobnie z grą aktorską. Mimika bohaterów w poszczególnych sytuacjach jest na takim poziomie, że wątpię by ktokolwiek po 10 roku życia się na nią nabrał. Jest to serial na miarę tych Disneya. Ot coś lekkiego dla rozbawienia widza. Co prawda wszystkie nadprzyrodzone elementy, artefakty, ciągłe zagadki, intrygi i oczywiście stroje niesamowicie umilają czas, a całość mimo swojej banalnej fabuły i wszystkich niedociągnięć wciąga. Dla fanów mitologii (zwłaszcza tej egipskiej) coś w sam raz. O ile lubi od czasu do czasu pooglądać takie bajeczki. ;) 

wtorek, 15 grudnia 2015

Śmiertelne Kłamstwa - Laurie Faria Stolarz


Tytuł: Śmiertelne Kłamstwa
Tytuł Oryginału: Deadly Little Lies
Cykl: Dotyk. Tom 2.
Autor: Laurie Faria Stolarz
Tłumaczenie: Edyta Skrobiszewska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data Wydania: 18 maja 2011












Opis:
Ubiegłej jesieni Camelia zakochała się w tajemniczym Benie, który posiadał niezwykłą umiejętność przewidywania przyszłości poprzez dotyk. Jednak gdy stali się sobie naprawdę bliscy, chłopak niespodziewanie wyjechał. Załamana dziewczyna poświęciła ostatnie miesiące na zgłębianie jego tajemnic i zaczęła doświadczać niezwykłych rzeczy. Czy umiejętności ukochanego mogły przenieść się na nią?
Po powrocie Bena wszystko jest inaczej. Mimo niezaprzeczalnej chemii między nimi chłopak pozostaje nieprzystępny. Tymczasem w życiu dziewczyny pojawia się Adam, nowy kolega z pracy, wyraźnie nią zainteresowany...
Wkrótce Camelia znowu zaczyna otrzymywać złowrogie ostrzeżenia. Ktoś kłamie i to Camelia musi odkryć kto. Zanim będzie za późno.

To właśnie podróż czyni rzeczy interesującymi.
To już drugi tom serii Dotyk, który chciałabym Wam przedstawić. Jakiś czas temu opublikowałam recenzję pierwszego tomu (tutaj), w którym się szczerze zakochałam. Nadeszła już zima, a Camelia nadal próbuje otrząsnąć się po tragicznych wydarzeniach, których była częścią. Dodatkowo tęskni za Benem, który po zerwaniu, postanowił wyjechać z miasta. Ma jednocześnie nadzieję, że uda jej się odbudować ich relacje, gdy po feriach chłopak wróci do szkoły. Jednak, gdy obiekt jej westchnień nie chce mieć z nią nic wspólnego, Camelia z trudem, ale próbuje zacząć nowe życie. Przychodzi jej z pomocą Adam - starszy chłopak, którego poznaje w pracy. W krótkim czasie zaprzyjaźniają się.. Może wyniknie z tego coś jeszcze? W każdym razie nic nie może wiecznie trwać, a przeszłość dziewczyny daje o sobie znać dość szybko. Znowu zaczynają się dziwne telefony, listy z pogróżkami, a jakby tego było mało dziewczyna podejrzewa, że psychometryczne zdolności Bena w pewnym sensie przeszły również na nią. Jak inaczej wyjaśnić fakt rzeźbienia rzeczy z przyszłości lub też przeszłości, albo co gorsza słyszenia tajemniczych głosów w głowie? Czy dziewczynie znowu grozi niebezpieczeństwo? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Jaką rolę odgrywa w tym wszystkim ciotka nastolatki? Zapraszam do lektury!
Czasami wydaje mi się, że zaczynam wariować. Nie, nie mówię tego tak sobie. Naprawdę kwestionuję moją poczytalność. Ostatnio coś jest ze mną nie w porządku.
Tą książkę podobnie jak poprzednią pochłonęłam w kilka godzin. Nie przeszkadzała mi nawet w tym wizyta przyjaciółki, ani oglądany przez nią obok film. Okładka jest o niebo lepsza od swojej poprzedniczki. Chociaż wydawać by się mogło, że wiele się nie różnią, to właśnie ta ma coś w sobie. Włosy dziewczyny po raz kolejny mnie oczarowały, a ten magnetyczny wzrok! Co do samej treści, nie wiem, czy ten tom bardziej mi przypadł do gustu, czy raczej na odwrót. Powiedziałabym, że są na równym poziomie, chociaż w poprzedniej części bardziej podobały mi się wspomniane w recenzji wtrącenia prześladowcy. W tej również jest coś w tym stylu. Jednak tym razem mamy do czynienia ze stronami pamiętnika małej dziewczynki o imieniu Alexia - obecnie ciotki Camelii. Tak, jak w poprzedniej części wszystko zostało zapięte na ostatni guzik, tak tutaj czuję lekki niedosyt, gdyż sprawa tajemniczych zdolności nie została do końca rozwiązana.. Właśnie przez to mam nadzieję przeczytać jakąś kontynuację..
Podeszłam bliżej. Wciąż pamiętałam o napisie na drzwiach do piwnicy. Dotarło do mnie, że ktoś był w moim domu - i być może wcale nie odszedł.
W tej książce jest pełno tajemnic, sekretów, a momentami, gdy wyobrażałam sobie, co by było gdybym ja się znalazła w podobnej sytuacji, aż ciarki przebiegły mi po plecach. No i jeszcze ta nierozwiązana sprawa, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę przeczytać kolejną część i dowiedzieć się, jak dalej potoczą się losy głównych bohaterów. Jednego możecie być pewni co do tej książki.. takiego zakończenia nikt by się nie spodziewał. I chociaż miałam pewne podejrzenia co do jednej postaci, bo pewnie większość z nas wyciągnęłaby podobne wnioski, to sprawdziły się one jedynie w niewielkim stopniu i nie miały wielkiego znaczenia.
Na każdym ze zdjęć ktoś dodał jakieś słowa. Razem tworzyły wiadomość: DOPÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY.
Nóż wypadł mi z dłoni. Krzyknęłam. Po chwili czyjaś dłoń zasłoniła mi usta.
Jest to typowa książka młodzieżowa spleciona z thrillerem, jednak byłam pod wielkim wrażeniem. Momentami szczerze się bałam i miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi.  Co prawda nie należy ona do ambitnych książek, ale nie ukrywam, że ja osobiście wolę lekką lekturę. Polecam więc tą pozycję każdemu, kto również woli się rozerwać na kilka godzin, niż kontemplować nad sensem istnienia.

piątek, 11 grudnia 2015

Liebster Blog Award #2

Cześć!
Jakiś czas temu zostałam nominowana pierwszy raz do Liebster Blog Award, a odpowiadanie na pytania sprawiło mi ogromną radość. Dlatego też bardzo się cieszę, że ostatnio dostałam kolejną nominację od Klaudii z Zaksiążkowana. Przyznam szczerze, że chociaż uwielbiam opowiadać o sobie oraz tworzyć przeróżne tagi, Klaudia postawiła mnie przed niemałym zadaniem, bo nie mogłam znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania i dopiero głębsze zastanowienie pozwoliło mi skleić kilka zdań. Zapraszam do lektury! ;)


1. Utożsamiasz się z jakimiś bohaterami książkowymi?
Zdarza mi się to bardzo często. Mam wrażenie, że w każdej książce jest ktoś, kogo w jakimś stopniu przypominam. Niekoniecznie pierwszoplanową postać, chociaż wiadomo, że ją poznajemy najlepiej i najłatwiej jest znaleźć jakąś nić łączącą nasze osoby. Z drugiej strony jednak, zdarza mi się również po przeczytaniu książki, albo w trakcie naśladować daną postać, o ile w jakiś zyskała mój szacunek, nawet jeśli na co dzień jestem zupełnym jej przeciwieństwem.

2. Porównujesz czasem Swój styl pisania do stylu sławnych pisarzy?
Ooo nie. Nie potrafię poprawnie składać zdań, Często coś piszę, a czytając to później zauważam jaki to jest bełkot. Nic dziwnego, w końcu nauki humanistyczne nigdy nie były moją mocną stroną.

3. Trzy największe zalety pisania bloga według Ciebie?
Na pewno wielką zaletą jest fakt, że można przelać swoje myśli na papier (?), no w jakieś miejsce, które należy tylko do nas. Dzielimy się swoimi poglądami z innymi i możemy poznać wiele cudownych osób, dzięki którym z kolei poznajemy nowe tytuły. Do tego założenie bloga pomogło mi uniknąć dłuższych przerw w czytaniu, które wcześniej się zdarzały zbyt często. 

4. Ulubiony film na podstawie książki? 
Nie mogę wybrać jednego. Na pewno będzie to cała seria o Potterze oraz Percy Jackson. Uwielbiam też Niezgodną i Więźnia Labiryntu, tak więc wybór jednego jest niemożliwy.

5. Cytat, który najbardziej zapadł Ci w pamięć?
Mogłabym przebierać w wielu cytatach, jednak już od dłuższego czasu te dwa siedzą mi w głowie i zgadzam się z nimi całkowicie. Tłumaczyć, dlaczego, chyba nie muszę ;)
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła. - Wisława Szymborska 

Helping others in need is not only a responsibility of life; it is what gives meaning to life. - Mollie Marti

6. Jaki talent chciałabyś posiadać?
Na pewno szybkiej nauki, bo obecnie natłok obowiązków uniemożliwia mi czytanie. No może nie do końca, ale na pewno ogranicza. A jakbym potrafiła tak w godzinę wszystko ogarnąć, lekcje, naukę to ile by mi zostało na książki! ;)

7. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Pierwszą myślą, która zawsze się nasuwa przy tym pytaniu jest Piękna i Bestia, zaraz potem myślę o Barbie i Jeziorze Łabędzim, a po głębszym zastanowieniu... nie mogę wybrać jakiejkolwiek! :D

8. Ile stron ma najdłuższa książka w Twojej biblioteczce?
Ciężko by było wybrać, bo mam kilka takich książek. Jeżeli chodzi o pojedynczą książkę to myślę, że będzie to 800 stron, ale i tak najdłuższa jest seria o Sookie Stackhouse - prawdopodobnie mam 13 (?) tomów, każdy po około 350 stron. 

9. Matematyka, czy może coś innego? Kto według Ciebie jest królową wszystkich nauk?
Nie będę oryginalna, bo zgadzam się całkowicie i nie mogę zdradzić matematyki, chociaż jak to prawdziwa królowa.. bywa przytłaczająca i czasami mam jej dosyć.

10. Planujesz rzeczy naprzód, czy stawiasz na spontaniczność?
Zależy od sytuacji, ale w większości stawiam na spontaniczność. Chociaż miałam od kilku miesięcy zaplanowany wyjazd do Stanów, pakować zaczęłam się dopiero w dzień wylotu.

11. Wymarzony prezent na Gwiazdkę? ;)
Akurat dzisiaj rozmawiałam o tym z mamą. Może to się wydać dziwne, ale ostatnio stwierdziłam, że wolę powiedzieć, co chcę dostać, niż być niezadowoloną, bo dana rzecz mi się nie spodoba. W każdym razie oczywiście poprosiłam o książką. A jaką? Na razie sama nie wiem, ale myślę o Mechanicznym Księciu lub Mechanicznej Księżniczce Cassandry Clare. Dodatkowo wspomniałam o milusim, dużym, ciepłym kocu, bo jestem osobą, która nawet w zimę nie przepada za spaniem pod kołdrą, a koce uwielbiam!


Teraz czas na moje pytania i nominacje.

Zacznę od pytań:
1. Jakie jest Twoje najmniej realne marzenie?
2. Jak widzisz siebie za 5, 10, 15 lat?
3. Najpiękniejsze miejsce, które odwiedziłaś/odwiedziłeś?
4. Jesteś typem optymisty, pesymisty czy raczej realisty?
5. Najgorsza przeczytana książka?
6. Kim chciałaś/chciałeś zostać w dzieciństwie?
7. Jesteś osobą sentymentalną?
8. Ulubiony bohater książkowy?
9. Jakie są Twoje ulubione seriale?
10. Zdarzyło Ci się nie obejrzeć Kevina w okresie świątecznym?
11. Święta w niewielkim gronie czy z większą liczbą gości? 

A nominacje trafiają do:

wtorek, 8 grudnia 2015

Recepta na miłość - Paula Roc

Okładka książki Recepta na miłość

Tytuł: Recepta na miłość
Tytuł oryginału: Nits de guardia
Autor: Paula Roc
Tłumaczenie: Katarzyna Górska
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 30 kwietnia 2014













Opis:
Magda przeprowadza się do Barcelony, aby uciec od dręczącego ją poczucia winy i rozpocząć nowe życie. Juan nie ma odwagi ani rzucić znienawidzonych studiów, ani wyznać Magdzie, że ją kocha. A Magda lekkomyślnie traci głowę dla mało odpowiedzialnego Roia…

Młodzi stażyści w dramatycznych okolicznościach poznają specyfikę zawodu lekarza. Są jednak rzeczy trudniejsze nawet od beznadziejnych medycznych przypadków. Powikłane relacje, rodzinne tajemnice, kryzys powołania, intrygi współpracowników i tragiczne konsekwencje zakazanego romansu…
Każdego dnia przyjmowano tu ludzi, których życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni przez wypadek lub chorobę.
Zazwyczaj nie sięgam po książki, które nie zachwycają mnie swoją okładką, tytułem, czy opisem. Zdecydowanie od tematyki miłosnej wolę fantastykę, co chyba da się zauważyć. Ale akurat wybierając tą książkę stwierdziłam, że może być idealną odskocznią. Co prawda nie miałam jeszcze do czynienia z lekarzami na kartach jakiejkolwiek powieści, lecz tamtych na wielkim ekranie ubóstwiam od dobrych paru lat. Moim ulubieńcem zawsze był Dr. House, ale seriale typu Chirurdzy czy Ostry Dyżur również przypadły mi do gustu. Zastanawiałam się więc, jak to będzie zmierzyć się z nimi w formie książkowej, czy również zyskają moją sympatię i w jakim stopniu ich życie mnie zafascynuje.
Czuła się przy nim jak liść, który tylko czeka na lekki powiew wiatru, by opaść z drzewa. Uwielbiała to uczucie.
Jak już wspomniałam sama okładka mnie nie porwała, ot zwykła kobieta we wdzianku lekarki. Jeszcze dorzucając do tego tytuł i oczywiście sam opis od razu stanęła mi przed oczami wizja typowego romansidła, jakie kiedyś dorzucano do gazety za 10 zł. No ale czym byłaby książka bez jakiegoś wątku miłosnego? W tych czasach prawdopodobnie nie ma powieści bez sercowych rozterek, jednak uwierzcie mi, że powieść Pauli Roc bije je wszystkie na głowę. Nie miałam nawet pojęcia, że tyle wątków podobnego typu można ukazać przy wykorzystaniu zaledwie kilku głównych bohaterów. I na pewno nie zabiera to przyjemności czytania, a powiedziałabym nawet, że nadaje uroku powieści.
Wiedziała, że pomimo wszystkich swoich wysiłków nie zdoła poczuć tego co ona; nigdy nie zrozumie poczucia nieważkości, unoszenia się w ciemnej, wszechobecnej pustce. 
No ale nie jest to książka głównie o miłości. W końcu nie o tym miałam tutaj mówić. Jest to powieść obyczajowa ukazująca życie lekarzy, pielęgniarek oraz ogólnie całej kadry szpitalnej w barcelońskim szpitalu. Każda osoba posiada tu własny bagaż doświadczeń, a historie ich życia poznajemy dopiero z biegiem czasu. Autorka stopniowo buduje grunt pod kolejne szokujące informacje. To powieść, która ukazuje nam różne typy osób. Człowieka, który boi się przeciwstawić innym i walczyć o marzenia. Rodzica, który na siłę próbuje ułożyć życie swojego dziecka. Marzycieli i ludzi twardo stąpających po ziemi. Rodziny na pozór idealne, w których miłość zeszła na boczny plan, zastąpiona problemami poszczególnych jej członków. Tajemnice, które często wychodzą na jaw dopiero poprzez tragedię. I wiele, wiele innych..
Tamtego dnia wyznał jej, że jest to jego pasja i przygotowuje projekt stanowiący przepustkę do profesjonalnej szkoły fotografii (...) Wszystko to trzymał w tajemnicy i za nic w świecie nie chciał, by dowiedział się o tym jego ojciec.
Cieszę się, że autorka nie zawala nas medycznymi pojęciami, których jako osoba nieobeznana za nic bym nie zrozumiała. Tym samym język powieści jest lekki, a ja sama przekonałam się, że można ją przeczytać w niecałe cztery godziny. Mogę również śmiało stwierdzić, że Katarzyna Bujakiewicz miała rację, twierdząc, iż perypetie młodych lekarzy mają niesamowitą moc przyciągania, ale nie sądziłam, że i mnie aż tak wciągną. I mimo wszystko zakończenie, które wydawać by się mogło nie jest jakieś straszne, pozbawione było takiego idealnego happy endu. Autorka postanowiła nie przesładzać, a czy powieść dobrze na ty wyszła musicie ocenić sami.
Miałaś kiedyś wrażenie, że nagle zatrzymuje się czas?
Książkę mogę polecić każdemu wielbicielowi wspomnianych we wstępie serialów, ale nie tylko. Każda kobieta, niezależnie od wieku powinna się odnaleźć w tym świecie, pełnym tajemnic oraz zagadek przeszłości czy po prostu problemów życia codziennego. Ale nie myślcie, że jest ona nasączona jedynie negatywnymi emocjami. Już pierwsze strony mogą Was rozbawić. Bo kto by się nie uśmiechnął, wyobrażając sobie upadek dziewczyny wychodzącej z pociągu, której walizka chwilę później się rozpada, a nieznajomy chłopak kradnie najgorsze majtki, twierdząc, że da je babci w prezencie? Mam nadzieję, że już samo to przekona przynajmniej jedną osobę do sięgnięcia po tą pozycję ;)


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

sobota, 5 grudnia 2015

Republika Piratów - Colin Woodard


Okładka książki Republika Piratów
Tytuł: Republika Piratów
Tytuł oryginału: The Republic of Pirates: Being the True and Surprising Story of the Caribbean Pirates and the Man Who Brought Them Down
Autor: Colin Woodard
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 24 września 2014










Opis:
Epickie bitwy morskie, błyskawiczne abordaże, wiatr w żaglach, morski pył na twarzach i tony cennych łupów ukrytych pod karaibskim słońcem.
To nie fikcja – to fakty!

Początek XVIII wieku. Czarnobrody, Czarny Sam Bellamy, Charles Vane i kilku innych wielkich pirackich kapitanów łączy siły, tworząc coś więcej niż przypadkową zbieraninę złodziei. Byli żeglarze, niezadowoleni służący, zbiegli niewolnicy – każdy z nich zwrócił się ku piractwu w wyrazie protestu przeciwko warunkom panującym na statkach i plantacjach. Wspólnymi siłami ustanawiają surową demokrację, wykrawając własną strefę swobody, w której służący stali się wolni, Czarni zyskali status równych, a przywódców wybierano i obalano na drodze głosowania.

Posiłkując się szczegółowymi badaniami archiwów brytyjskich i amerykańskich, Colin Woodard opowiada dramatyczną historię Republiki Piratów, która śmiała zatrząść fundamentami brytyjskiego i hiszpańskiego imperium, a także rozprzestrzeniła idee demokratyczne. Kilkadziesiąt lat później doprowadziły one do powstania Stanów Zjednoczonych.

Nie lepiej ci zostać jednym z nas niż podążać posłusznie za zadaniami tych wyzyskiwaczy?
Czasami miewam takie dni, a raczej późne wieczory, podczas których leżę i myślę. Niekiedy o przyszłości, a częściej o tym co było kiedyś. O dzieciństwie pełnym śmiechu rozbrzmiewającego w naszym niewielkim mieszkanku, albo jak kto woli całym piętrze, gdyż dnie spędzałam z jedynie kilka miesięcy starszym ode mnie sąsiadem z naprzeciwka i jego młodszą siostrą, z którą dzielą nas 3 albo 2 lata. Nie przeszkadzało to nam podczas zabawy, jednak gdy przychodziło co do czego, to lubiąca lalki dziewczynka nie chciała się do nas przyłączyć podczas zabawy w wampiry czy piratów, nie wspominając już o oglądaniu filmów o morskich podróżach. Nie wychowywaliśmy się bowiem na Kubusiu Puchatku czy Myszce Miki, a właśnie na Piratach z Karaibów. I właśnie dlatego tak się ucieszyłam, mogąc przeczytać książkę Colina Woodarda. Oczekiwałam przygód iście w stylu Jacka Sparrowa, no może ewentualnie z odrobinką Kapitana haka.
(...)Oni okradają biednych pod osłoną prawa… a my łupimy bogatych, za oręż mając jedynie naszą odwagę.
Pierwsze wrażenie.. sama nie wiem co powiedzieć, gdyż moje odczucia mieszane. Wyciągając książkę z pudełka dostarczonego mi przez kuriera, na pewno nie spodziewałam się takiego pięknego, zapakowanego szczelnie w folię wydania. Na pewno widzieliście chociażby na Youtube amerykańskie wydania książek, twarda okładka, obwoluta. Dokładnie coś takiego otrzymałam. Czarna obwoluta ze złotym napisem, którą możecie zobaczyć wyżej, na pewno nie należy do tych matowych, więc obawiałam się, że przy dotykaniu pozostawię na niej mnóstwo śladów. Całe szczęście jest odporna, więc nie muszę się powstrzymywać i pilnować podczas czytania. Jednak to nie ona najbardziej mi się spodobała. Była to, znowu powtórzę to słowo, amerykańska okładka. Po prostu zwykła, czarna, z wielką białą czaszką na środku. Cudo!

Teraz druga strona medalu.. Jak to ja, postanowiłam przekartkować kilka stron i ilość tekstu trochę (bardzo trochę) mnie przeraził. Książka ma niecałe 400 stron, a dialogów wcale. Oczekiwałam raczej powieści, pełnej rozmów, więc troszkę się przestraszyłam takiej ilości czystego tekstu. Jak się mogłam przekonać bywało to momentami nużące, ale lekturę urozmaicały mi przeróżne wstawki, (z których słynie w mojej biblioteczce wydawnictwo SQN). Nie dość, że na odwrocie okładki mamy na mapie przedstawionych głównych bohaterów, to między stronami powieści znajdujemy m. in. graficzne ukazanie statków oraz map, spis cen za różne produkty i zarobki ludzi pełniących poszczególne funkcje na początku XVIIIw. 
Cieszą się opinią romantycznych łajdaków, budzących grozę śmiałków, którzy odważyli się obrać ścieżkę biegnącą poza zasięgiem prawa i władz, wyzwolonych z okowów żmudnej codziennej pracy; nieustraszonych, którym udało się zerwać więzy jakimi pętało ich społeczeństwo, i wyruszyć na poszukiwanie bogactw, uciech oraz przygód (…)
Nie spotkałam się wcześniej z książką o podobnej tematyce, więc nie mam żadnego punktu odniesienia, nie mogę do niczego przyrównać. Z samego prologu już dowiadujemy się sporo o samym zamyśle książki i faktach związanych z dawnym piractwem. Kto by pomyślał, że piraci nie są jedynie bandytami, którym w głowie kradzieże, gwałty i znęcanie się nad słabszymi. Mało tego, sam fakt, że mogli okazać się bardziej uczciwi od niejednego z tytułem szlacheckim, mocno mnie zaskoczył. To, że utworzyli swojego rodzaju własną kulturę, która nie zwracała uwagi na poglądy, czy pochodzenie, gdzie Francuzi łączyli siły ze znienawidzonymi Anglikami, ze względu właśnie na piractwo, w którym nie są ważne podziały. 

Książka ta uświadomiła mi, jak niewiele wiem o piratach. Mówię tu o prawdziwej ich historii, złotej erze z lat 1715-1725, opartej na prawdziwych faktach, a nie wyssanych z palca opowieści, którą w końcu poznałam dzięki autorowi Republiki Piratów. Jako dziewczynka, która od dziecka oglądała wszystkie filmy na ich temat, często się przebierała w stare ubrania, byle tylko wyglądać jak Jack Sparrow i budowała własny statek na środku pokoju, jest mi wstyd, że mimo mojej fascynacji, dopiero teraz zaczęłam drążyć temat. Co prawda, akcja momentami ślimaczyła się niemiłosiernie (o czym wspomniałam wcześniej), czułam się przytłoczona wieloma informacjami zawartymi na jednej stronie, zdarzało mi się odłożyć książkę i sięgnąć po coś innego, lekkiego. Nie jest to powieść, którą przeczytamy w dwa dni. Spróbować można, jednak nie gwarantuję, że po takiej próbie cokolwiek zrozumiecie. Ja, by całkowicie skupić się na tekście, często czytałam grubo po północy, gdy nie przeszkadzały mi dźwięki grającego telewizora zza ściany czy jeżdżące na drodze samochody. Najlepiej zabrać się za tą pozycję, gdy mamy kilka wolnych dni, możemy sobie pozwolić na chwilę relaksu w towarzystwie sławnych piratów (o których oczywiście wcześniej też nie wiedziałam..!)



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

środa, 2 grudnia 2015

Luźna gadka, czyli trochę o planach na przyszłość



Witajcie! 
Przychodzę dzisiaj do Was z nową serią. Póki co nazwałam ją luźną gadką, podczas której, no cóż.. będę po prostu wyrażała swoją opinię na różne tematy (bo w końcu nie samymi recenzjami żyje człowiek). Szczerze powiedziawszy, na pomysł ten wpadłam kilka godzin temu, nudząc się w szkole i zastanawiając: Po co mi to? W końcu mam inne plany na przyszłość, pisanie streszczeń mi się nie przyda, pierwiastkować raczej też nie będę. Z naciskiem na raczej, ponieważ jeszcze niedawno było to bardzo możliwe. W każdym bądź razie każdy z nas ma jakieś plany. Bo i Wy macie, prawda? Jedne duże, drugie małe, do części dążymy na co dzień, inne pozostawiamy na później, bo szkoła, praca, jednym słowem obowiązki nas ograniczają. I właśnie plany będą tematem przewodnim dzisiejszej dyskusji. Nie wiem, może po prostu chciałam się z Wami podzielić częścią swojego życia. Ocenicie sami jak wyszło.


W wieku zaledwie piętnastu, czy też szesnastu lat (chyba tyle mamy kończąc gimnazjum?) jesteśmy zmuszeni do wyboru. Wyboru, który będzie miał znaczący wpływ na nasze życie. Mianowicie: Jaką szkołę wybrać? Na jaki kierunek złożyć papiery? Co chcę robić w życiu? Ale odpowiedzmy sobie szczerze, jako dzieci, bo właśnie nimi jesteśmy jeszcze w owym okresie, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaki ten wybór jest ważny, nie myślimy o konsekwencjach, tylko pragniemy jak najprędzej opuścić gimnazjum i kojarzone z nami przezwisko gimbusa. Ja też taka byłam, możliwe, że się wiele nie zmieniłam, ale teraz widzę, że nie kierowałam się tylko myślą o swojej przyszłości. Owszem, wiedziałam, że chciałabym zająć się matematyką, w końcu w niej się spełniałam, ale zastanawiałam się również, gdzie pójdą moi znajomi, czy chociaż jedna przyjaciółka wyląduje ze mną w klasie. To normalny element, bo nikt nie lubi być rzuconym na głęboką wodę. Jednak w gimnazjum nikt nie uświadamia nas czym się charakteryzuje liceum, technikum, zawodówka. Co za tym idzie, niektórzy nie są świadomi, że po liceum wypadałoby iść na studia, bo w końcu podczas tych trzech lat nie masz kursów, żadnych praktyk i zostajesz na lodzie z gołą wiedzą. A teraz potencjalni pracodawcy nie zwracają uwagi na wykształcenie, liczy się doświadczenie. Tak więc nie dziwmy się, że młodzi, wykształceni ludzie wyjeżdżają z tego kraju, kraju, gdzie wiedza nie cieszy się taką dobrą sławą, na jaką, mogłoby się wydawać, zasługuje.


A ja?
Po części wiedziałam na co się decyduję i mimo wszystko wybrałam to. Nie kierowałam się myślą o tym, co będzie za 5, 10, 15 lat. Stwierdziłam po prostu: No dobra, lubię matmę, zawsze kończyłam z piątkami i szóstkami, więc to coś znaczy. Pójdę na profil matematyczny. W takim wypadku najłatwiejszym wyborem okazało się liceum, gdyż w moim mieście nie ma aż tak rozbudowanych kierunków w technikum, bym mogła przebierać. Jedyne, nadające się jako tako dla dziewczyn to gastronomiczne lub informatyczne i szczerze mówiąc, na tym pierwszym może bym chociaż nie chodziła głodna ;D No ale pierwszy rok zleciał, były to głównie powtórzenia z gimnazjum i zaliczanie przedmiotów, których obecnie już nie mam. Co prawda z piątek i szóstek spadłam do czwórek,ale na to przygotował mnie brat. Drugi rok, tutaj zaczynają się schodki, bo nie dość, że chodzimy na podstawę z grupą humanistyczną (mamy klasę łączoną, gdzie tylko obowiązkowe zajęcia spędzamy razem), to dodatkowo musimy się skupić na rozszerzeniach. No ale już trudno, pocieszałam się myślą, że mam najlepszą matematyczkę. A teraz jestem już w trzeciej klasie i jak jest? Mam dość, przez pewne problemy, porzuciłam myśl o studiach, a z drugiej strony cieszę się, że zostało mi niewiele czasu. Chociaż i to wydaje się momentami odległą rzeczywistością, gdy nauczyciele porównują Twoją klasę do tych najgorszych. A to, że potrafią nam robić 3 sprawdziany dziennie, czy omówienia lektur bez wcześniejszej zapowiedzi, nie usprawiedliwia naszego nieprzygotowania. Powiecie, że się czepiam, ale trudno jest przygotować się chociażby do próbnych matur, gdy musimy iść na trzy pierwsze lekcje przed nimi (nie mam nic przeciwko pójściu na zajęcia) i zamiast próby przygotowania nas trafiamy na sprawdzian lub kartkówkę. Wieczór, który miałam spędzić na przypominaniu sobie wiadomości sprzed roku, został zastąpiony czytaniem lektury do 4 nad ranem i co mi z tego przyjdzie? Bo na pewno nic pozytywnego przy ocenianiu 5 stron tekstu opowiadania ledwo na dwa, bo za mało informacji się w tym przekazało.

Zastanawiam się dość często jak skończę. Mam wiele marzeń, o których mam nadzieję wspomnieć Wam w oddzielnym poście, może kolejnej odsłonie tej serii, o ile się przyjmie. ;) Aktualnie najbardziej prawdopodobny będzie mój wyjazd. A gdzie? Są dwie możliwości. Pierwszą jest Dania, mieszka tam moja kuzynka i przynajmniej pomogłaby mi jakoś zacząć, a druga.. to już inna historia, o której wspomnę następnym razem.

Mam nadzieję, że jakoś dotrwaliście. Mogłabym pisać tak godzinami, ale myślę, że wtedy nikt by nie przeczytał nawet połowy. Nie wiem, czy całość jest w ogóle spójna, wolę nie sprawdzać swoich wypocin. Po prostu w przypływie jakiejś dziwnej potrzeby usiadłam, napisałam i zastanawiam się, czy jest sens publikowania czegoś takiego. Spróbuję.
Koniecznie napiszcie mi o tym, co sądzicie (tylko bez bicia) i o Waszych planach. Na każdy komentarz postaram się odpowiedzieć. ;) Zostawcie też linki do swoich blogów, jeżeli jeszcze Was nie obserwuję ;)

Do następnego! ;)