poniedziałek, 4 stycznia 2016

Dotyk- Jus Accardo




Jak pewnie wiecie, pod koniec wakacji kupiłam kilka książek. Zupełnie o nich zapomniałam, aż do tego weekendu, gdy robiłam porządki i jedna pozycja uśmiechnęła się do mnie z półki. Stwierdziłam, że nie ma co zwlekać, muszę jak najszybciej przeczytać i napisać recenzję. Tak więc, po dwóch nieprzespanych nocach, mogę się podzielić z Wami moją opinią na temat kolejnej książki.



Tytuł: Dotyk
Tytuł Oryginału: Touch
Cykl: Denazen
Autor: Jus Accardo
Tłumaczenie: Dariusz Bakalarz
Wydawnictwo: Dreams
Data Wydania: 10 stycznia 2013











Opis:
Pewnego dnia tajemniczy chłopak po upadku z nadrzecznego wału ląduje u stóp Deznee Cross, szalonej 17-letniej miłośniczki mocnych wrażeń. Dziewczyna uznaje to za świetną okazję, żeby wkurzyć ojca i sprowadza błękitnookiego przystojniaka do domu.
Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kale zachowuje się na tyle dziwnie, że nawet Deznee zaczyna coś podejrzewać. Okazuje się, że chłopak był więziony przez Denazen Corporation, organizację, która wykorzystuje ludzi o specjalnych umiejętnościach jako broń. A umiejętności Kale'a są wyjątkowo niebezpieczne – jego dotyk zabija...


Bez ciebie nie istnieje żadne z tych miejsc, do których chcę pojechać. Wszystkie moje cele opierają się na jednym. Na tobie. Ty jesteś moim najważniejszym celem. 
Daznee - to imię jako pierwsze wpadło mi w oko podczas czytania - dość nietypowe nawet jak dla postaci fikcyjnej, ale jak miałam się wkrótce przekonać nie tylko to jest niezwykłe w tej książce. Dziewczyna niewiele się różni od typowej zbuntowanej nastolatki. O ile za normalne uznamy fakt, iż tak bardzo lubi ostrą jazdę, że jest gotowa na skoki bez trzymanki z dachu stodoły. Życie jednak postanawia spłatać jej figla i podrzuca nieznajomego chłopaka, który ucieka przed pościgiem. Jako córeczka, która uwielbia grać na nerwach tatusia - prawnika, postanawia ona zabrać nieznajomego do domu. Niestety, nie wszystko potoczyło się tak, jak zaplanowała sobie Deznee, okazuje się bowiem, że Kale (bo tak ma na imię tajemniczy chłopak) był dotychczas więźniem korporacji Denazen, gdzie są przetrzymywani ludzie o nadprzyrodzonych zdolnościach, a jej ojciec jest niezłą szychą w owej organizacji. Spytacie się, jaką więc moc ma Kale? Nie trudno się domyślić, nawet sam tytuł sugeruje, że autorka wykorzystała znany już nam z niejednej książki zabójczy dotyk. Dotyk ten jednak nie działa jedynie na dziewczynę, a to z kolei zmusza ją do ucieczki wraz z nowym znajomym. Dlaczego Deznee nie reaguje na nadprzyrodzone zdolności Kalea? Jakie jeszcze tajemnice skrywa jej ojciec?
Z Kalem było inaczej. On nie tylko patrzył , on widział. Jak nikt nigdy.
Nie będę kłamała, bo jestem osobą, która przed czytaniem opisu, sięga po książki z najładniejszymi okładkami. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale no cóż.. nie oszukujmy się - chyba każdy lubi mieć na półkach książki, które nie tylko są ciekawe ale i pięknie wyglądają. Właśnie taką książką był Dotyk. Zauroczył mnie swoim wyglądem, a to był tylko przedsmak tego co mnie czekało, bo nie ukrywam, powieść ta stała się jedną z moich ulubionych i zajęła honorowe miejsce na półce.
Patrzenie jego oczami stanowiło dla mnie pouczające doświadczenie. Pierwszy zachód słońca, pierwsze lody czekoladowo-miętowe, pierwsze wyjście do kina. Za każdym razem czułam nowy przypływ życia. Proste rzeczy, które traktujemy jako oczywiste, dla niego są nowe i ekscytujące. I dzięki temu również mnie się takie wydają.
Czytając opinie na temat książek o tej tematyce, dość często spotykałam się z obawami. Dotyczyły one przede wszystkim powtarzalności. Bo przecież wszystko zostało już wykorzystane przez innych autorów. Nie da się stworzyć czegoś nowego, świeżego, wzorując się na starych schematach. Ja nie miałam takich obaw, gdyż wcześniej nie czytałam żadnej książki z motywem śmiercionośnego dotyku, a pierwszą część znanej Trylogii o Julii zaczęłam dopiero po skończeniu tej powieści. Jednak mimo wszystko, sam pomysł nie do końca jest oklepany. Nie mamy tu do czynienia z żadnymi wilkołakami, wampirami czy wróżkami.. po prostu zwykli ludzie, zwani Szóstkami, z powodu mutacji szóstego genu. Wydaje się to niczym nadzwyczajnym, a sam fakt posiadania nadprzyrodzonych mocy jest jak przyjemny (albo i nie do końca) dodatek.
- Stan cywilny - Z jej głosu bił chłód porównywalny z powiewem arktycznego powietrza.
- Jeśli masz na myśli mnie, to nie jesteś w moim typie. A jeśli chodzi ci o ojca, to jest singlem, ale raczej też nie jesteś w jego typie. (...) Właściwie to nawet nie wiem, kto jest w jego typie. Nigdy nie widziałam go z kobietą. Z przykrością muszę ci się zwierzyć, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że mój ojciec jest gejem
Nie będę się rozwodziła na temat bohaterów. O osobowości Deznee można się wiele dowiedzieć ze samego wstępu. Odważną dziewczynę, próbującą za wszelką cenę zwrócić uwagę ojca, określiłabym po prostu mianem zbuntowanej (ale jakiej przy tym zabawnej) nastolatki. Co do Kalea, jest on zagubionym chłopakiem, którego nieporadność mnie osobiście rozczuliła. Sposób, w jaki próbuje poznać świat przypomina pierwsze kroki małego dziecka. Sprawia, że nawet najmniejsze rzeczy, wydają się czymś nadzwyczajnym. A jeśli chodzi o Szóstki, to są to postacie tak barwne, zróżnicowane, że choćbym próbowała, pewnie większości bym nie mogła opisać.
- Lubisz kogoś, gdy dobrze czujesz się w jego obecności, i lubisz kogoś, gdy on sprawia, że czujesz się kimś szczególnym, czujesz się szczęśliwy. Coś tak jak całowanie.
- To zamiast trzymać cię za rękę powinienem cię pocałować?
Po pierwszym tomie jestem szalenie ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów. Dlaczego dotyk nie działa na Deznee? Czy dowiem się tego w drugim tomie? Ile jeszcze intryg, zwrotów akcji i emocji mnie czeka na kartach powieści? Przyznam szczerze, że mam nadzieję na równie dobrą kontynuację i gratuluję autorce, której delikatne pióro i lekki styl niesamowicie umiliły mi czas, chociaż wybrałam się w podróż w ciemno. Ta powieść jest przykładem, że czytanie debiutanckich książek nie zawsze jest stratą czasu i pieniędzy. JA od siebie polecam każdej nastolatce, jako lekką lekturę na jesienne, czy nawet zimowe wieczory.

5 komentarzy:

  1. Już trochę o tej książce słyszałam, ale odnoszę wrażenie, że jest zupełnie nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłaś mnie do tej książki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka okropnie mi się nie podoba, ale przyznaję, że fabularnie wypada dość interesująco, więc może kiedyś przeczytam. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i bardzo mi się podobała, chociaż dwójka chyba ciut mniej. Teraz chciałabym zakończyć tę serię, bo niesamowicie ciekawi mnie końcówka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie muszę przeczytać, chociaż okładka nie przyciąga. Tytuł zresztą tak samo.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń