środa, 2 grudnia 2015

Luźna gadka, czyli trochę o planach na przyszłość



Witajcie! 
Przychodzę dzisiaj do Was z nową serią. Póki co nazwałam ją luźną gadką, podczas której, no cóż.. będę po prostu wyrażała swoją opinię na różne tematy (bo w końcu nie samymi recenzjami żyje człowiek). Szczerze powiedziawszy, na pomysł ten wpadłam kilka godzin temu, nudząc się w szkole i zastanawiając: Po co mi to? W końcu mam inne plany na przyszłość, pisanie streszczeń mi się nie przyda, pierwiastkować raczej też nie będę. Z naciskiem na raczej, ponieważ jeszcze niedawno było to bardzo możliwe. W każdym bądź razie każdy z nas ma jakieś plany. Bo i Wy macie, prawda? Jedne duże, drugie małe, do części dążymy na co dzień, inne pozostawiamy na później, bo szkoła, praca, jednym słowem obowiązki nas ograniczają. I właśnie plany będą tematem przewodnim dzisiejszej dyskusji. Nie wiem, może po prostu chciałam się z Wami podzielić częścią swojego życia. Ocenicie sami jak wyszło.


W wieku zaledwie piętnastu, czy też szesnastu lat (chyba tyle mamy kończąc gimnazjum?) jesteśmy zmuszeni do wyboru. Wyboru, który będzie miał znaczący wpływ na nasze życie. Mianowicie: Jaką szkołę wybrać? Na jaki kierunek złożyć papiery? Co chcę robić w życiu? Ale odpowiedzmy sobie szczerze, jako dzieci, bo właśnie nimi jesteśmy jeszcze w owym okresie, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaki ten wybór jest ważny, nie myślimy o konsekwencjach, tylko pragniemy jak najprędzej opuścić gimnazjum i kojarzone z nami przezwisko gimbusa. Ja też taka byłam, możliwe, że się wiele nie zmieniłam, ale teraz widzę, że nie kierowałam się tylko myślą o swojej przyszłości. Owszem, wiedziałam, że chciałabym zająć się matematyką, w końcu w niej się spełniałam, ale zastanawiałam się również, gdzie pójdą moi znajomi, czy chociaż jedna przyjaciółka wyląduje ze mną w klasie. To normalny element, bo nikt nie lubi być rzuconym na głęboką wodę. Jednak w gimnazjum nikt nie uświadamia nas czym się charakteryzuje liceum, technikum, zawodówka. Co za tym idzie, niektórzy nie są świadomi, że po liceum wypadałoby iść na studia, bo w końcu podczas tych trzech lat nie masz kursów, żadnych praktyk i zostajesz na lodzie z gołą wiedzą. A teraz potencjalni pracodawcy nie zwracają uwagi na wykształcenie, liczy się doświadczenie. Tak więc nie dziwmy się, że młodzi, wykształceni ludzie wyjeżdżają z tego kraju, kraju, gdzie wiedza nie cieszy się taką dobrą sławą, na jaką, mogłoby się wydawać, zasługuje.


A ja?
Po części wiedziałam na co się decyduję i mimo wszystko wybrałam to. Nie kierowałam się myślą o tym, co będzie za 5, 10, 15 lat. Stwierdziłam po prostu: No dobra, lubię matmę, zawsze kończyłam z piątkami i szóstkami, więc to coś znaczy. Pójdę na profil matematyczny. W takim wypadku najłatwiejszym wyborem okazało się liceum, gdyż w moim mieście nie ma aż tak rozbudowanych kierunków w technikum, bym mogła przebierać. Jedyne, nadające się jako tako dla dziewczyn to gastronomiczne lub informatyczne i szczerze mówiąc, na tym pierwszym może bym chociaż nie chodziła głodna ;D No ale pierwszy rok zleciał, były to głównie powtórzenia z gimnazjum i zaliczanie przedmiotów, których obecnie już nie mam. Co prawda z piątek i szóstek spadłam do czwórek,ale na to przygotował mnie brat. Drugi rok, tutaj zaczynają się schodki, bo nie dość, że chodzimy na podstawę z grupą humanistyczną (mamy klasę łączoną, gdzie tylko obowiązkowe zajęcia spędzamy razem), to dodatkowo musimy się skupić na rozszerzeniach. No ale już trudno, pocieszałam się myślą, że mam najlepszą matematyczkę. A teraz jestem już w trzeciej klasie i jak jest? Mam dość, przez pewne problemy, porzuciłam myśl o studiach, a z drugiej strony cieszę się, że zostało mi niewiele czasu. Chociaż i to wydaje się momentami odległą rzeczywistością, gdy nauczyciele porównują Twoją klasę do tych najgorszych. A to, że potrafią nam robić 3 sprawdziany dziennie, czy omówienia lektur bez wcześniejszej zapowiedzi, nie usprawiedliwia naszego nieprzygotowania. Powiecie, że się czepiam, ale trudno jest przygotować się chociażby do próbnych matur, gdy musimy iść na trzy pierwsze lekcje przed nimi (nie mam nic przeciwko pójściu na zajęcia) i zamiast próby przygotowania nas trafiamy na sprawdzian lub kartkówkę. Wieczór, który miałam spędzić na przypominaniu sobie wiadomości sprzed roku, został zastąpiony czytaniem lektury do 4 nad ranem i co mi z tego przyjdzie? Bo na pewno nic pozytywnego przy ocenianiu 5 stron tekstu opowiadania ledwo na dwa, bo za mało informacji się w tym przekazało.

Zastanawiam się dość często jak skończę. Mam wiele marzeń, o których mam nadzieję wspomnieć Wam w oddzielnym poście, może kolejnej odsłonie tej serii, o ile się przyjmie. ;) Aktualnie najbardziej prawdopodobny będzie mój wyjazd. A gdzie? Są dwie możliwości. Pierwszą jest Dania, mieszka tam moja kuzynka i przynajmniej pomogłaby mi jakoś zacząć, a druga.. to już inna historia, o której wspomnę następnym razem.

Mam nadzieję, że jakoś dotrwaliście. Mogłabym pisać tak godzinami, ale myślę, że wtedy nikt by nie przeczytał nawet połowy. Nie wiem, czy całość jest w ogóle spójna, wolę nie sprawdzać swoich wypocin. Po prostu w przypływie jakiejś dziwnej potrzeby usiadłam, napisałam i zastanawiam się, czy jest sens publikowania czegoś takiego. Spróbuję.
Koniecznie napiszcie mi o tym, co sądzicie (tylko bez bicia) i o Waszych planach. Na każdy komentarz postaram się odpowiedzieć. ;) Zostawcie też linki do swoich blogów, jeżeli jeszcze Was nie obserwuję ;)

Do następnego! ;)


14 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze się czytało Twój post, liczę na więcej takich! Znam to uczucie, gdy boję się nawet sprawdzić co napisałam :D

    Ja jestem w drugiej klasie liceum i zastanawiam się, czy dobrze wybrałam, bo tak jak piszesz, nic po tym nie mam... Plany na przyszłość mam skonkretyzowane, z tym, że mam też problem z określeniem, jak do tej przyszłości dotrwać - czy koniecznie iść na studia, czy wybrać kursy, bo nie spodziewam się tyle szczęścia, by wygrać życie bez tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja od drugiej klasy się poważnie zastanawiam nad swoją przyszłością.. Momentami mam ochotę iść na studia,bo się boję, że po liceum i tak nic nie dostanę, z drugiej strony jednak po studiach mogę być w podobnej sytuacji, bo w końcu teraz wykształcenie aż tak się nie liczy. NA Twoim miejscu wybrałabym pewnie jakiś kurs, już po nim można się podczepić pod jakąś pracę, a jak już jedną zdobędziesz, z drugą powinno być łatwiej. W końcu już by było jakieś doświadczenie ;)

      Usuń
  2. Uważam, że całe przejmowanie się profilem w liceum nie ma sensu. Sama wybrałam coś, co mi się wtedy podobało - profil medyczny, rozszerzona chemia, biologia, język i matma. A obecnie studiuję filologię polską i ekonomię. Nie odczuwam żadnego braku wiedzy, bo studia to coś zupełnie odrębnego i naprawdę, jeśli jakieś odniesienie do wiedzy z liceum się znajdzie to bardzo ogólne. Nie jestem w tym jakimś wyjątkiem - na obydwu kierunkach mam ludzi z różnych szkół, większość niezwiązana z obecnym kierunkiem, są też tacy po technikum (a tytuł technika na rynku pracy też nie ma większego znaczenia), którzy odkryli, że posiadany już zawód jest nie dla nich, tylko jakoś zmiana szkoły wcześniej nie była im na rękę. A osoby, które są po liceum humanistycznym i trafiły na filologię w większość już nie studiują - nie dały rady, liceum nauczyło ich niewłaściwego toku myślenia - pod klucz.

    Sama plany mam już bardzo konkretne, większość w realizacji, mniej lub bardziej zaawansowanej. Marzenia też są, te już nieco bardziej odsunięte w przyszłość, na wszystko przyjdzie czas. Wyjeżdżać nie zamierzam, mam nadzieję, że na etat przygarnie mnie uczelnia tutaj, choć jeszcze zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czytając Twój komentarz, zaczęłam Ci zazdrościć sprecyzowanych planów. Ja im bliżej mam do zakończenia szkoły, tym częściej zmieniam moje. Dzisiaj chcę iść na politechnikę, wczoraj marzyłam o wyjeździe, a jutro zapewne znowu zacznę myśleć o czymś związanym z językami, bo i je uwielbiam. Ale póki co najbardziej prawdopodobna będzie roczna przerwa, podczas której trochę popracuję, pozwiedzam, bo boję się, że później nie będę miała czasu na spełnianie marzeń o podróżowaniu.
      W każdym razie, życzę Ci, żeby się udało z uczelnią ;)

      Usuń
  3. Ja akurat w tym roku zaczęłam uczęszczać do technikum (profil - technik obsługi turystycznej) i myślę, że nie powinnaś generalizować tego, że wszyscy podejmujemy nie do końca świadomy wybór kierunku. xD Ja akurat dość często myślę o przyszłości, jakie chciałabym mieć życie i wybierając swój kierunek kierowałam się zarówno sercem (bo kocham podróże) jak i przyszłością, tym co mnie teoretycznie dzięki temu czeka. :D Ale masz trochę racji, np. w mojej klasie były dziewczyny, które poszły na kosmetyczki bo lubią make up i teraz mają rozszerzoną chemię i nie są z tego zadowolone. Kurcze jak tak czytałam Twój post to aż wpadłam w taki melancholijny nastrój... Czekam na kolejne odsłony! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, co masz na myśli. Ja sama chociaż poszłam na profil matematyczny, bo lubię matematykę, to już zaczynałam myśleć o swojej przyszłości, która zapowiadała się całkiem obiecująco. No oczywiście pod warunkiem, że pójdę na studia, ale teraz zastanawiam się nad innymi możliwościami. Uwielbiam podróżować, kocham książki, lubię się uczyć języków - jak widać nie tylko w matematyce bym się odnalazła, więc póki jestem młoda, wolę eksperymentować, niż później żałować i narzekać, że to jednak nie jest to ;)
      Cieszę się, że post Ci się spodobał! ;)

      Usuń
  4. A ja będąc typowym ścisłowcem poszłam na humana i nie żałuję. Jestem w liceum, które zajmuje czwartą pozycję na całe województwo, każdy usiłuje mi wmówić, że po takim humanie praca tylko w McDonaldzie( ewentualnie na kasie, bo lepsza szkoła). W dodatku każdy podśmiewał się, że nie dam rady, że szkoła dla hipsterów, liczą się tylko pieniądze etc. A ja jakoś się w ten klimat wczułam i jestem szczęśliwa, oceny lepsze niż w gimnazjum, mimo że nauczyciele wcale nie są zbyt przychylni. Będąc w pierwszej klasie już wiem, że będę studiować prawo, i wiem że moja szkoła wykształcenie do tego mi da, każdy dostaje się gdzie chce( dyrekcja prowadzi statystyki) i co najlepsze się utrzymuje :) Jestem zadowolona i mam nadzieję, że moje zdanie się nie zmieni. Polecam każdemu iść do liceum, i nie słuchać innych o tym, że tylko po technikum będziemy zarabiać :D Mam nadzieję, że coś z mojej dość nieskładnej wypowiedzi zrozumie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy od indywidualnych odczuć ;) Cieszę się, że Tobie się podoba w liceum, chociaż to dopiero pierwsza klasa. Ja na początku również się cieszyłam, bo nauczyciele fajnie tłumaczyli, wszystko rozumiałam, aż się chciało uczyć, no ale z biegiem czasu każdego nastawienie się zmieniło.. Do tego stopnia, że możemy pisać niezapowiedziane sprawdziany z lektury, o której nawet nie wiedzieliśmy, albo dostać całogodzinny wykład o tym, że nauczycielka się na nas zawiodła, bo z matury próbnej na poziomie rozszerzonym ktoś dostał TYLKO 80%. Dwa lata temu miałam na zastępstwie innego nauczyciela od polskiego i do tej pory pamiętam dokładnie temat i jego słowa, podczas gdy wczorajszej lekcji za nic sobie nie przypomnę. Tak więc wszystko zależy od szkoły, nauczycieli i nas samych. W moim liceum najlepsi są nauczyciele z przedmiotów ścisłych, zaś gdybym poszła do drugiego, zapewne wybrałabym humana, bo tam akurat oni się sprawdzają.

      Usuń
  5. Też jestem w klasie maturalnej i przyznam, że dopiero w listopadzie wszystko zaczęło mi się mieszać. Nagle to, co planowałam przez ostatnie 10 lat wydało mi się złym rozwiązaniem, zaczęłam szukać nowych pomysłów i... pogubiłam się w tym wszystkim. Nie wiem, na co chcę iść, gdzie, nawet nie wiem, z czego zdawać maturę, a czas ponagla. Ale żyję w przekonaniu, że do lutego podejmę jakąś decyzję.
    Zgadzam się z Tobą, że wybór stawiany przed osobami kończącymi gimnazjum jest zbyt poważny, by mógł mieć miejsce już wtedy. Ja źle wybrałam profil i teraz męczę się pięć godzin w tygodniu na biologii, która nie jest mi do niczego potrzebna.
    Swoją drogą bardzo przyjemnie czytało mi się ten post i chętnie przeczytam następne :)
    Z perspektywy czytelnika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam identycznie jak Ty.. Zawsze byłam przekonana, że wiem, co chcę robić, wiem w czym jestem dobra. No i postanowienia nie zmieniałam, trwałam w nim. Od roku jednak się coraz częściej zastanawiam, co dalej. Przejrzałam chyba wszystkie możliwe kierunki studiów, a im mniej czasu mi zostaje, tym więcej opcji mam do wyboru, bo może jednak nie matematyka, a angielski, a może lepiej wyjechać i porzucić myśl o studiach, albo odłożyć ją na rok.. A za każdym razem, gdy o tym myślę, zaczynam żałować, że nie poszłam po prostu do technikum gastronomicznego lub zawodówki. Dodatkowo się utwierdziłam w tym przekonaniu, gdy zobaczyłam, że znajomi z technikum wyjechali na kurs do hotelu na mazurach, gdzie mieli zapewnione wyżywienie i nocleg, mogli się po pracy wylegiwać na słońcu i do tego sporo zarobili..
      Bardzo dziękuję za miłe słowa, pomysł na post pojawił się u mnie tak nagle i obawiałam się, że nic z tego nie wyjdzie, bo zazwyczaj sama nie potrafię skleić paru zdań i się we wszystkim gubię. ;)

      Usuń
  6. A ja jestem dosyć ukierunkowana jeśli chodzi o przyszłość, wiem co mi się przyda co nie i bardzo się cieszę z tego powodu.
    Mam w planach mat-geo-ang, jednak uczę się także innych przedmiotów, ponieważ lubię mieć jakąś wiedzę ogólną. Jednak mam ustalone piorytety i wiem co jest dla mnie najważniejsze.

    Pozdrawiam
    Blog książkoholiczki

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy pomysł na posty. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja Ci powiem, że będąc w klasie maturalnej nie myślałam wiele o przyszłości i żyłam chwilą, aż wszystko samo się ułożyło. Do ostatneij chwili nie wiedziałam na jakie studia iść aż w rezultacie wybrałam coś na ostatnią chwilę i jestem bardzo z tego zadowolona :)
    Thievingbooks

    OdpowiedzUsuń