sobota, 5 grudnia 2015

Republika Piratów - Colin Woodard


Okładka książki Republika Piratów
Tytuł: Republika Piratów
Tytuł oryginału: The Republic of Pirates: Being the True and Surprising Story of the Caribbean Pirates and the Man Who Brought Them Down
Autor: Colin Woodard
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 24 września 2014










Opis:
Epickie bitwy morskie, błyskawiczne abordaże, wiatr w żaglach, morski pył na twarzach i tony cennych łupów ukrytych pod karaibskim słońcem.
To nie fikcja – to fakty!

Początek XVIII wieku. Czarnobrody, Czarny Sam Bellamy, Charles Vane i kilku innych wielkich pirackich kapitanów łączy siły, tworząc coś więcej niż przypadkową zbieraninę złodziei. Byli żeglarze, niezadowoleni służący, zbiegli niewolnicy – każdy z nich zwrócił się ku piractwu w wyrazie protestu przeciwko warunkom panującym na statkach i plantacjach. Wspólnymi siłami ustanawiają surową demokrację, wykrawając własną strefę swobody, w której służący stali się wolni, Czarni zyskali status równych, a przywódców wybierano i obalano na drodze głosowania.

Posiłkując się szczegółowymi badaniami archiwów brytyjskich i amerykańskich, Colin Woodard opowiada dramatyczną historię Republiki Piratów, która śmiała zatrząść fundamentami brytyjskiego i hiszpańskiego imperium, a także rozprzestrzeniła idee demokratyczne. Kilkadziesiąt lat później doprowadziły one do powstania Stanów Zjednoczonych.

Nie lepiej ci zostać jednym z nas niż podążać posłusznie za zadaniami tych wyzyskiwaczy?
Czasami miewam takie dni, a raczej późne wieczory, podczas których leżę i myślę. Niekiedy o przyszłości, a częściej o tym co było kiedyś. O dzieciństwie pełnym śmiechu rozbrzmiewającego w naszym niewielkim mieszkanku, albo jak kto woli całym piętrze, gdyż dnie spędzałam z jedynie kilka miesięcy starszym ode mnie sąsiadem z naprzeciwka i jego młodszą siostrą, z którą dzielą nas 3 albo 2 lata. Nie przeszkadzało to nam podczas zabawy, jednak gdy przychodziło co do czego, to lubiąca lalki dziewczynka nie chciała się do nas przyłączyć podczas zabawy w wampiry czy piratów, nie wspominając już o oglądaniu filmów o morskich podróżach. Nie wychowywaliśmy się bowiem na Kubusiu Puchatku czy Myszce Miki, a właśnie na Piratach z Karaibów. I właśnie dlatego tak się ucieszyłam, mogąc przeczytać książkę Colina Woodarda. Oczekiwałam przygód iście w stylu Jacka Sparrowa, no może ewentualnie z odrobinką Kapitana haka.
(...)Oni okradają biednych pod osłoną prawa… a my łupimy bogatych, za oręż mając jedynie naszą odwagę.
Pierwsze wrażenie.. sama nie wiem co powiedzieć, gdyż moje odczucia mieszane. Wyciągając książkę z pudełka dostarczonego mi przez kuriera, na pewno nie spodziewałam się takiego pięknego, zapakowanego szczelnie w folię wydania. Na pewno widzieliście chociażby na Youtube amerykańskie wydania książek, twarda okładka, obwoluta. Dokładnie coś takiego otrzymałam. Czarna obwoluta ze złotym napisem, którą możecie zobaczyć wyżej, na pewno nie należy do tych matowych, więc obawiałam się, że przy dotykaniu pozostawię na niej mnóstwo śladów. Całe szczęście jest odporna, więc nie muszę się powstrzymywać i pilnować podczas czytania. Jednak to nie ona najbardziej mi się spodobała. Była to, znowu powtórzę to słowo, amerykańska okładka. Po prostu zwykła, czarna, z wielką białą czaszką na środku. Cudo!

Teraz druga strona medalu.. Jak to ja, postanowiłam przekartkować kilka stron i ilość tekstu trochę (bardzo trochę) mnie przeraził. Książka ma niecałe 400 stron, a dialogów wcale. Oczekiwałam raczej powieści, pełnej rozmów, więc troszkę się przestraszyłam takiej ilości czystego tekstu. Jak się mogłam przekonać bywało to momentami nużące, ale lekturę urozmaicały mi przeróżne wstawki, (z których słynie w mojej biblioteczce wydawnictwo SQN). Nie dość, że na odwrocie okładki mamy na mapie przedstawionych głównych bohaterów, to między stronami powieści znajdujemy m. in. graficzne ukazanie statków oraz map, spis cen za różne produkty i zarobki ludzi pełniących poszczególne funkcje na początku XVIIIw. 
Cieszą się opinią romantycznych łajdaków, budzących grozę śmiałków, którzy odważyli się obrać ścieżkę biegnącą poza zasięgiem prawa i władz, wyzwolonych z okowów żmudnej codziennej pracy; nieustraszonych, którym udało się zerwać więzy jakimi pętało ich społeczeństwo, i wyruszyć na poszukiwanie bogactw, uciech oraz przygód (…)
Nie spotkałam się wcześniej z książką o podobnej tematyce, więc nie mam żadnego punktu odniesienia, nie mogę do niczego przyrównać. Z samego prologu już dowiadujemy się sporo o samym zamyśle książki i faktach związanych z dawnym piractwem. Kto by pomyślał, że piraci nie są jedynie bandytami, którym w głowie kradzieże, gwałty i znęcanie się nad słabszymi. Mało tego, sam fakt, że mogli okazać się bardziej uczciwi od niejednego z tytułem szlacheckim, mocno mnie zaskoczył. To, że utworzyli swojego rodzaju własną kulturę, która nie zwracała uwagi na poglądy, czy pochodzenie, gdzie Francuzi łączyli siły ze znienawidzonymi Anglikami, ze względu właśnie na piractwo, w którym nie są ważne podziały. 

Książka ta uświadomiła mi, jak niewiele wiem o piratach. Mówię tu o prawdziwej ich historii, złotej erze z lat 1715-1725, opartej na prawdziwych faktach, a nie wyssanych z palca opowieści, którą w końcu poznałam dzięki autorowi Republiki Piratów. Jako dziewczynka, która od dziecka oglądała wszystkie filmy na ich temat, często się przebierała w stare ubrania, byle tylko wyglądać jak Jack Sparrow i budowała własny statek na środku pokoju, jest mi wstyd, że mimo mojej fascynacji, dopiero teraz zaczęłam drążyć temat. Co prawda, akcja momentami ślimaczyła się niemiłosiernie (o czym wspomniałam wcześniej), czułam się przytłoczona wieloma informacjami zawartymi na jednej stronie, zdarzało mi się odłożyć książkę i sięgnąć po coś innego, lekkiego. Nie jest to powieść, którą przeczytamy w dwa dni. Spróbować można, jednak nie gwarantuję, że po takiej próbie cokolwiek zrozumiecie. Ja, by całkowicie skupić się na tekście, często czytałam grubo po północy, gdy nie przeszkadzały mi dźwięki grającego telewizora zza ściany czy jeżdżące na drodze samochody. Najlepiej zabrać się za tą pozycję, gdy mamy kilka wolnych dni, możemy sobie pozwolić na chwilę relaksu w towarzystwie sławnych piratów (o których oczywiście wcześniej też nie wiedziałam..!)



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

10 komentarzy:

  1. Ja w sumie też nie wiem zbyt wiele o piratach. Mogłabym się więc skusić na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piraci są znani mi tylko z bajek :P Ale książka to raczej nie moje klimaty :) Pozdrawiam www.oczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolę Jacka Sparrowa :D
    Pozdrawiam serdecznie ;)
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba nie książka dla mnie, ale z drugiej strony - powinno się próbować różnych rzeczy, prawda? ;)
    Pozdrawiam!
    Hon no Mushi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, jednak myślę, że jako pierwsza książka o piratach, mogłaby się wydać przytłaczająca, za ciężka ;)

      Usuń
  5. Zastanowię się nad nią :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat wydaje mi się baardzo interesujący! Dopisuję do listy czytelniczych planów! :)

    Zapraszam na konkurs!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli powinnam czekać na kilka wolniejszych dni to nie wiem czy takie zdarzą się jeszcze w tym stuleciu :P Ale tak poważnie to nie jestem do końca przekonana czy to moja tematyka, więc na razie nie wyrywam się do szukania tej publikacji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie za bardzo lubię czytać o piratach a o czytać książkę oparta na faktach o piratach to już wogle.

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam "Piratów z Karaibów" i lubię fakty podane w przystępny sposób. Również mam brata i też się z nim bawiłam w piratów. Nie była to fascynacja, ale jednak... Coś czuję, że byłaby to dla mnie wprost wymarzona pozycja. Tylko nie wiem co z tymi dłużyznami, bo z natury jestem dość niecierpliwa i nie wiem czy bym sobie z nią poradziła.
    Pozdrawiam, http://nie-poczytalna.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń