wtorek, 29 grudnia 2015

Mroczny Anioł - Eden Maguire


Okładka książki Mroczny anioł
Tytuł: Mroczny Anioł
Tytuł Oryginału: Dark Angel
Cykl: Mroczny Anioł. Tom 1.
Autor: Eden Maguire
Tłumaczenie: Kinga Dobrowolska
Wydawnictwo: MAK Verlag
Data Wydania: 17 listopada 2011












Opis:
Odważ się uwierzyć w upadłego anioła.
Jego misja?
Rozdzielić na zawsze młodych zakochanych…
Miałam wrażenie, że spojrzenie Orlanda przepali mnie na wylot. Powiedz tak, powiedz, że pójdziesz ze mną. Zostaw Daniela, kimkolwiek on jest i chodź ze mną.
Orlando nie odchodź! – błagałam bezgłośnie. Nie opuszczaj mnie! Widziałam jak to musiało wyglądać; Daniel stojący przy mnie, jakbym była jego własnością.

Życie toczy się dalej; zbyt szybko zapominamy.
Tania jest nastolatką mieszkającą wraz z rodzicami w niewielkim miasteczku, nawiedzanym przez liczne pożary. Wiedzie spokojne życie, za dnia ma dwie najlepsze przyjaciółki, przystojnego ukochanego, za to w nocy nieustający koszmar, w którym nawiedza ją wizja pożaru, w którym zginęli poprzedni domownicy. Jej dom powstał bowiem na pogorzelisku, gdzie wcześniej mieszkało małżeństwo z maleńkim dzieckiem. Tania dowiedziała się o tej historii już jako dziecko, gdy przypadkowo zawędrowała w bibliotece do nieodpowiedniego działu i przeczytała fragment książki, która prawdopodobnie wpłynęła na jej dziecięcą psychikę. Od tamtego czasu na myśl o ogniu, ma wrażenie, że znajduje się w centrum pożaru, traci oddech, czuje przerażenie. Tak więc wygląda jej życie. Niby nic zwyczajnego, nie?
Wszystko się zmienia, gdy do miasta przeprowadza się Zoran - była gwiazda rocka. Wiem, co moglibyście pomyśleć. Nowy znajomy, połączyło ich uczucie, żyli długo i szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. Co prawda podczas przyjęcia, zorganizowanego przez idola, Tania (podobnie jak kilku wybrańców) ma przyjemność poznania Zorana. Jednak podczas imprezy wszystko wymyka się spod kontroli, ludzie szleją, dzieją się rzeczy, których Tania nie jest w stanie wytłumaczyć. Właśnie od tego dnia zaczyna się dziać z nią i jej otoczeniem coś dziwnego. Ciągłe omdlenia, omamy. Ludzie uważają, że to wina choroby, może zbytniej wrażliwości, ale czy na pewno? Jaką tajemnicę skrywa rezydencja gwiazdy? Kim na prawdę jest Zoran i jego służba?
Grzech przemilczenia, kiedy mówisz tylko część prawdy. To, co pomijasz, sprawia, że jesteś najgorszego rodzaju oszustem, bo nadużywasz zaufania ludzi, którzy cię kochają.
Biorąc tą pozycję do ręki zastanawiałam się, dlaczego właściwie ją kupiłam. Sam opis nie zachęcał mnie do przeczytania, okładka też nie jest rewelacyjna, chociaż ten skrzydlaty akcent szczególnie przypadł mi do gustu, nawiązując zapewne, jak się domyśliłam, do tytułu, no i miałam nadzieję, że treści też.
Czy kiedykolwiek odważysz się uwierzyć?
Może na początek powiem coś o bohaterach. Tania, jak już wcześniej wspomniałam jest wrażliwą dziewczyną. Stara się być silna oraz dodatkowo podejrzliwa w relacjach z osobami mieszkającymi w posiadłości Zorana. Na początku poznajemy jej przyjaciółki - Holly oraz Grace. Pierwsza jest postacią szczerą, która zawsze wali prosto z mostu co myśli. Druga z kolei okazuje się łatwowierną osobą, którą najwyraźniej łatwo manipulować. Resztą postaci są głównie ich chłopaki oraz mieszkańcy Black Eagle. Niestety, nie są to osoby, które się wyróżniły czymkolwiek, przez co mogłam je polubić. Irytacja mieszała się u mnie z powątpiewaniem i podejrzliwością co do niektórych. I to jest pierwszy, a zarazem główny minus.
Czasami dochodzę do wniosku, że lepiej byłoby być samemu. Trudno jest być zakochanym.
Kolejną sprawą jest sam pomysł na fabułę. Szczerze powiedziawszy nawet mi się spodobał, (momentami nie mogłam się oderwać od książki), chociaż mimo wszystko nie został do końca dopracowany. Dostrzegam potencjał w powieści, ale autorka sprawiła, że od początku byłam negatywnie nastawiona do niektórych postaci, z biegiem czasu i inne mnie zaczęły irytować, a wszystkie wydarzenia od początku wydawały się zbyt podejrzane, niby przypadkowe spotkania, smsy od człowieka, któremu się nawet nie dawało numeru, znajomość przez nieznajomych faktów, o których się im nie wspominało.. Być może moje podejrzenia są spowodowane również tytułem, który od początku sugeruje z czym mamy do czynienia. Nie zmienia to jednak faktu, że całość była.. No i
teraz nie znajdę odpowiedniego słowa.. Może po prostu średnia.
-Czasami - dodała po dłuższej przerwie - myślę, że to nie miłość, tylko strach.
-Strach przed czym?
-Przed samotnością. Wszyscy się tego boimy, prawda? Tego, że zostaniemy na lodzie, nikt nas nie wybierze, poczucia, że nikt nas nie chce.
Czytając książkę zraziło mnie przeplatanie wszystkich możliwych czasów. Może nie jest to aż tak widoczne i całe szczęście tylko jeden przykład szczególnie utkwił mi w głowie. Oczywiście narracja pierwszoosobowa, Tania coś tam sobie robi w czasie teraźniejszym, czynność A, przez którą decyduje się na czynność B i tutaj mamy ni z tego ni z owego czas przeszły, gdzie wspomina, że czynność B, jak miała okazję się przekonać x czasu później była spowodowana czynnością C, o której w owym czasie nie miała pojęcia. Może to zwyczajne niedopatrzenie, ale zbyt szybka wiedza o czynności C, która powinna się pojawić z biegiem czasu lekko mnie zdenerwowała i zabrała przyjemność dalszego czytania.
Zoran to rozumiał - miłość boli.
Ale żeby nie było samych ujemnych stron, teraz troszkę zalet. Książka jest wciągająca i gdyby nie tytuł, mogłabym do końca pozostać w nieświadomości. Czyta się lekko, jest sporo dialogów, które nie sprawiają, że książka się dłuży. Nie ukrywam też, że momentami, gdy akcja przyspieszała, nie nadążałam z przewracaniem stron. W pewnym momencie również zaczęłam rozumieć coraz więcej faktów, a końcówka bardzo miło mnie zaskoczyła. Co prawda nadal uważam, że pozycja ta jest średnia, nie wybitna, ale też nie totalny gniot. Możecie sięgnąć po nią, gdy się nudzicie, ale myślę, że jest wiele ciekawszych pozycji, którym warto poświęcić uwagę. ;)

piątek, 25 grudnia 2015

Anatomia Kłamstwa - Philip Houston, Don Tennant, Susan Carnicero, Michael Floyd


Okładka książki Anatomia kłamstwa

Tytuł: Anatomia Kłamstwa
Tytuł Oryginału: Spy the Lie: Three Former CIA Officers Reveal Their Secrets to Uncloaking Deception
Autor: Philip Houston, Don Tennant, Susan Carnicero, Michael Floyd
Tłumaczenie: Iga Noszczyk
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data Wydania: 18 lutego 2015










Opis:
Tajna wiedza operacyjna CIA
Metody skuteczniejsze niż wykrywacz kłamstw!
Trzech byłych agentów CIA. Najwybitniejsi na świecie specjaliści od demaskowania kłamstw i oszustw. Unikalne metody amerykańskiego wywiadu używane podczas przesłuchań najgroźniejszych terrorystów świata. Najsłynniejsze kłamstwa wszech czasów.
Chcesz przyłapać partnera na zdradzie? Dowiedzieć się, czy Twój syn lub córka ma kontakt z narkotykami? Przyjąć godną zaufania opiekunkę dla dziecka? Wyeliminować fałszywych przyjaciół? Zdemaskować osobę, która oczernia Cię w pracy?
Wiedza zawarta w tej książce odmieni Twoje życie, okaże się przydatna w każdej sytuacji. Anatomia kłamstwa to praktyczny poradnik, jak dorwać kłamcę w Twoim najbliższym otoczeniu.

Nieważne, jak bardzo w siebie wierzymy, jeśli nie będziemy kontrolować swoich uprzedzeń, one nas pokonają.
Anatomia Kłamstwa to książka, którą przygotowali dla nas byli agenci CIA. Nie byłam pewna, czego się po niej spodziewać, więc moje oczekiwania nie były wysokie, jednak również nie spodziewałam się, żeby był to totalny gniot, bo w końcu się zdobyłam by ją przeczytać. Tak więc moje podejście mogłabym określić jako neutralne, a jak się sprawdził mój przypadkowy wybór tej pozycji? Jedno jest pewne - trudno mi jednoznacznie określić swoje stanowisko.
Koncepcja modelu polega na tym, że - w momencie, gdy przesłuchana osoba wychodzi po zakończeniu rozmowy - ty masz to, czego chciałeś, a ona czuje się dobrze, ponieważ nie postrzega cię jako przeciwnika. Po prostu pomogłeś jej zrobić coś dobrego, a ona jednocześnie zachowała swoją godność.
Zacznę od początku, czyli momentu, w którym otrzymałam przesyłkę. Przyszła akurat do mnie przyjaciółka, pod pretekstem oddania linijki, która i tak okazała się nie należeć do mnie. W każdym razie, podczas rozmowy odebrałam telefon, ze Szlachetnej Paczki, więc musiałam przy użyciu drugiego przekazywać informacje między rodziną a darczyńcą. Jakby tego było mało, usłyszałam charakterystyczny pisk czajnika oraz sekundę później dzwonek od drzwi. Nie trudno się domyślić, że widok musiał być komiczny, jeśli dorzucić do tego próbę podpisania odbioru przesyłki, przytrzymywania telefonów głową, rozmową z czterema osobami na raz oraz stania na jednej nodze, bo mój mały pupil uwielbia witać każdego, kto tylko odważy się podejść do naszych drzwi. W końcu udało się wrócić do koleżanki, która zwijała się ze śmiechu na łóżku. Otworzyłam paczkę a tam zobaczyłam dwie książki, po Anatomię sięgnęła Agnieszka, która od razu zaczęła czytać opis, a po krótkiej przerwie się odezwała czytając jedno z zamieszczonych tam zdań: (...)Wyeliminować fałszywych przyjaciół?... Martyna, wyrzuć tą książkę! Chwilę później próbowała ją gdzieś schować, czym i mnie nieźle rozbawiła. Takim oto sposobem jakoś polubiłam tą pozycję, mimo tego, iż nawet nie zaczęłam jej czytać.. Ale przejdźmy teraz do treści właściwej.
Powtórzenie nie przemienia kłamstwa w prawdę.
Po przeczytaniu tej książki mam mieszane uczucia. Nie mogę powiedzieć by przeważała liczba minusów czy plusów. Największym minusem jest jednak fakt, iż niektóre przykłady okazały się niejasne, niezrozumiałe, przez co jedynie się irytowałam. Również zaczynanie danego tematu, by po chwili stwierdzić, że w tym rozdziale nie jest mowa akurat o tym, więc powiemy o nim w piątym, dziesiątym czy piętnastym. Rozumiem również, że autorzy nie mogli zdradzać imion w poszczególnych przykładach, ale mogli od razu zastąpić je innymi, a nie za każdym razem stosować tą samą formułkę: Nazwijmy go przykładowo XYZ. To są trzy główne minusy, które mi się rzuciły w oczy, nie są one odstraszające, ale momentami mogą irytować. Cieszę się jedynie, że nie znalazła się wśród nich nudna treść. 
Phil przypomina sobie, że każdą sesję szkoleniową kończył następującym zdaniem: „Jeśli przypadkiem ktoś z was pracuje dla złych gości, niech będzie pewny, że zostanie złapany”. Do dziś Phil zastanawia się, co działo się w głowie Nicholsona, gdy słyszał te słowa.
Książka sama w sobie jest ciekawa i nie mam nic do zarzucenia jeśli chodzi o oprawę graficzną. Okładka cieszy oko, a sam poradnik nie dłuży się. Co prawda większość jest zapełniona tekstem ciągłbym, jednak nie brakuje tu dialogów oraz dodatkowych pomocniczych ramek, podpowiedzi. Na końcu znajduje się około 50 stron dodatków, objaśnień itp., które pozwolą nam lepiej zrozumieć treść oraz wszystkie niezrozumiałe pojęcia. Dodatkowo są tam proponowane pytania dotyczące różnych kwestii (od zatrudnienia opiekunki, poprzez zażywanie narkotyków po niewierność czy kradzież)  oraz przykładowa analiza opisowa.
Ludzie nie wierzą w kłamstwa, że muszą, ale dlatego, że chcą w nie wierzyć.
Mogę stwierdzić, że książka w przystępny sposób wyjaśnia nam na czym polega kłamstwo, a czy będę potrafiła zastosować się do wyczytanych rad w życiu codziennym dowiem się z biegiem czasu. Jednak uważam, że książka ta nie należy do tych, które powinno się czytać, chcąc się odprężyć przy czymś lekkostrawnym, a grupą docelową, której polecam są miłośnicy kryminałów lub filmów dotyczących SCI czy CIA. Ja po raz pierwszy sięgnęłam po coś w tym stylu i mimo wszelkich niejasności nie żałuję.

wtorek, 22 grudnia 2015

Pieśń Kwarkostwora - Jasper Fforde


Okładka książki Pieśń Kwarkostwora
Tytuł: Pieśń Kwarkostwora
Tytuł Oryginału: The Song of the Quarkbeast
Cykl: Kroniki Jennifer Strange. Tom 2.
Autor: Jasper Fforde
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data Wydania: 22 kwietnia 2015












Opis:
Dawno, dawno temu magia zniknęła z powierzchni ziemi. Lecz z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Poziom energii magicznej znowu rośnie i król Snodd IV zaczyna rozumieć, że kto ma władzę nad mocą, ma władzę nad... praktycznie wszystkim innym. Tylko jedna osoba może rozwiać jego chciwie sny o bogactwie i potędze: Jennifer Strange, szesnastoletnia nastoletnia menadżerka Kazam, agencji zatrudniającej czarodziejów i jasnowidzów.Mogąc liczyć tylko na jednego ze swoich magów oraz wiernego asystenta Tygrysa, Jennifer musi pokrzyżować niecne plany króla. A nie będzie to łatwe, gdyż monarcha sprzymierzył się z szefem konkurencyjnej firmy, doświadczonym i niegodziwym czarodziejem Blixem Zadziwiającym. Jennifer zrobi jednak wszystko, aby szlachetna sztuka magii nie stała się narzędziem w rękach skorumpowanego, żądnego zysku despoty.

Na kartach tej powieści pojawią się także tajemniczy Tymczasowy Łoś, pozbawiona mocy Kiedyś Cudowna Boo, dobrze nam znana Matka Zenobia, a także sam Pan Zambini. Oraz… Kwark!

„Pieśń Kwarkostwora” to druga książką opowiadająca przygody Jennifer Strange. Pierwszą jest „Ostatni Smokobójca”.
(...) Na moich oczach rozgrywają się tytaniczne walki na śmierć i życie toczone siłami ciemności - magicy wywołują śnieżne zamiecie lub uciszają morskie sztormy, biją z gór piorunami oraz budzą posągi do życia; wszystko, aby rozgromić wraże siły.Szkoda, że to było dawno i nieprawda.
Jakiś czas temu napisałam recenzję Ostatniego Smokobójcy (tutaj), którym byłam zachwycona, dlatego też postanowiłam przeczytać drugi tom Kronik Jennifer Strange, a moimi wrażeniami się podzielić z Wami. Pierwszy plus da się zauważyć już na wstępie, gdyż podobnie jak w poprzedniej części ma on w sobie jakąś moc, dzięki której pragniemy się zagłębić w lekturę. Szczególnie, że czytamy pół strony o wielkiej mocy magii, po czym jedno zdanie, mówiące, że może kiedyś tak było, ale nie teraz, sprawia, że zastanawiamy się, co poszło nie tak. Takim oto sposobem i ja dosłownie wsiąkłam w tą książkę, a czy zaspokoiła ona mój apetyt dowiecie się za chwilę.
 (...) magia powinna być narzędziem w walce o sprawiedliwość społeczną i powinna służyć czynieniu dobra.
W tym tomie Jennifer musi zmierzyć się z królem, który nie kryje swojej niechęci do niej i sprzymierza się z szefem konkurencyjnej firmy - Blinxem. Jednak nie ma zamiaru stać bezczynnie i patrzeć jak magia zamienia się jedynie w źródło zysków chciwego maga. Może ona służyć jako przykład dla wielu. Mam wrażenie, że jej odwaga, zaradność i dojrzałość są coraz rzadziej spotykanymi cechami na kartach powieści, a z samej książki możemy wynieść wiele. Uważny czytelnik zauważy nawiązanie do współczesnego świata i bynajmniej nie służy ono pochwaleniu ludzi, a raczej próbie uświadomienia nam naszych słabości, złych stron.
Zadzwoń pod 999 i krzyknij w panice: KWARKOSTWÓR!
Jak sam tytuł sugeruje, powinniśmy mieć tu do czynienia z Kwarkostworami. Miałam nadzieję, że będą oni tutaj na każdej stronie, ale chociaż dowiedziałam się o nich sporo ciekawych informacji, pojawiają się strasznie późno. Mamy wrażenie, że jeden z nich zjawia się wszędzie tam, gdzie Jennifer, jednak można go nazwać jedynie bohaterem drugo- albo nawet trzecioplanowym. Może i lepiej, bo mogłabym w końcu mieć dość, ale czy wpłynęło to jakoś na jakość książki i w jakim stopniu powinniście ocenić sami.
-Czy mogłabyś dorzucić mojego syna do listy rezerwowych? Proszę...
-Nie.
-Ma przeszło dwa hektary oraz dobrą pracę na wysypisku. I wszystkie zęby zdrowe.
-Kuszące - odpowiedziałam - ale jednak nie.
Jest to zabawna powieść, w której pełno doprowadzających do wybuchów śmiechu akcji oraz dialogów. Na nudę nie da się narzekać, a sam styl nie wymaga znajomości ciężkich słów. A nawet jeśli to trudniejsze pojęcia są wyjaśnione w przypisach na dnie strony, więc wszystko powinno być jasne. Muszę wspomnieć również o okładce, która bije swoją poprzedniczkę na głowę tworząc efekt 3D oraz ilustracjach zawartych między stronami, które ubarwiały mi czytanie. Polecam ten tom każdemu, nawet jeśli nie zapoznał się z pierwszą częścią. Znajomość jej nie jest tutaj obowiązkowa, ponieważ najważniejsze wydarzenia zostały streszczone na wstępie, a sama treść książki nie nawiązuje do poprzedniej przygody nastolatki. Mam nadzieję, że z twórczością autora jeszcze nie raz się spotkam i gorąco Was zachęcam do zapoznania się z Jennifer i jej magiczną ekipą!



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

sobota, 19 grudnia 2015

Na Wielkim Ekranie: Tajemnice Domu Anubisa. Sezon 1.

Jakiś czas temu wpadłam przypadkowo na pewne zestawienie seriali. Większość z nich znałam, ale najbardziej zaciekawił mnie ten, który znajdował się na pierwszym miejscu. Bo skoro taki świetny, to czemu go jeszcze nie znam? Właśnie dlatego postanowiłam się przekonać, czy rzeczywiście jest taki powalający. Zapraszam do lektury! ;)


Tytuł: Tajemnice Domu Anubisa / House of Anubis
Twórcy: Gert Verhulst, Hans Bourlon
Liczba odcinków: 60
Czas trwania odcinka: 11 min.
Kilkadziesiąt lat temu pewne małżeństwo wybudowało dom, który nazwali Domem Anubisa. Mieli tam zamieszkać ze swoją jedyną córką - Sarą. Niestety, nie dane im było zaznać szczęścia, gdyż obydwoje zginęli, pozostawiając córkę pod opieką Victora Rodenmaara Seniora. Dziewczynka czuła się samotna, gdyż nawet jej najbliższy przyjaciel się od niej odwrócił. Prawdopodobnie w pewnym stopniu przez nudę znalazła wskazówki prowadzące do ukrytego skarbu pozostawione przez jej ojca... 
Dom Anubisa jest obecnie internatem znajdującym się przy szkole. W dniu, gdy jedna z uczennic znika, w domu Anubisa pojawia się młoda amerykanka Nina, spóźniona z powodu problemów ze stypendium. Najlepsza przyjaciółka Joy, nie może uwierzyć, że ta wyjechała bez pożegnania i pragnie dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało. Przy tym nie ukrywa swojej niechęci do nowej współlokatorki. Pewnego dnia Nina spotyka pewną starszą kobietę z domu opieki, która podarowuje jej wisior i prosi o odnalezienie skarbu. Jak się okazuje jest to dawna mieszkanka Domu Anubisa, a owym skarbem jest kielich Ankh - naczynie zapewniające nieśmiertelność temu, kto się z niego napije. Jakie tajemnice skrywa Dom Anubisa? Komu można ufać? Kim jest ich opiekun Victor i jaki związek z tym wszystkim mają nauczyciele?
Dom Anubisa to miejsce pełne mrocznych tajemnic, zagadek i niebezpieczeństwa. Nie powiem by oglądanie go było okropnym doświadczeniem. Odcinki są bardzo króciutkie, gdyż każdy ma zaledwie 10/11 minut, a cały sezon (60 odcinków) obejrzałam w trzy dni. Co prawda dubbing jest koszmarny i sprawia, że całość wygląda na skierowaną do najmłodszych. Podobnie z grą aktorską. Mimika bohaterów w poszczególnych sytuacjach jest na takim poziomie, że wątpię by ktokolwiek po 10 roku życia się na nią nabrał. Jest to serial na miarę tych Disneya. Ot coś lekkiego dla rozbawienia widza. Co prawda wszystkie nadprzyrodzone elementy, artefakty, ciągłe zagadki, intrygi i oczywiście stroje niesamowicie umilają czas, a całość mimo swojej banalnej fabuły i wszystkich niedociągnięć wciąga. Dla fanów mitologii (zwłaszcza tej egipskiej) coś w sam raz. O ile lubi od czasu do czasu pooglądać takie bajeczki. ;) 

wtorek, 15 grudnia 2015

Śmiertelne Kłamstwa - Laurie Faria Stolarz


Tytuł: Śmiertelne Kłamstwa
Tytuł Oryginału: Deadly Little Lies
Cykl: Dotyk. Tom 2.
Autor: Laurie Faria Stolarz
Tłumaczenie: Edyta Skrobiszewska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data Wydania: 18 maja 2011












Opis:
Ubiegłej jesieni Camelia zakochała się w tajemniczym Benie, który posiadał niezwykłą umiejętność przewidywania przyszłości poprzez dotyk. Jednak gdy stali się sobie naprawdę bliscy, chłopak niespodziewanie wyjechał. Załamana dziewczyna poświęciła ostatnie miesiące na zgłębianie jego tajemnic i zaczęła doświadczać niezwykłych rzeczy. Czy umiejętności ukochanego mogły przenieść się na nią?
Po powrocie Bena wszystko jest inaczej. Mimo niezaprzeczalnej chemii między nimi chłopak pozostaje nieprzystępny. Tymczasem w życiu dziewczyny pojawia się Adam, nowy kolega z pracy, wyraźnie nią zainteresowany...
Wkrótce Camelia znowu zaczyna otrzymywać złowrogie ostrzeżenia. Ktoś kłamie i to Camelia musi odkryć kto. Zanim będzie za późno.

To właśnie podróż czyni rzeczy interesującymi.
To już drugi tom serii Dotyk, który chciałabym Wam przedstawić. Jakiś czas temu opublikowałam recenzję pierwszego tomu (tutaj), w którym się szczerze zakochałam. Nadeszła już zima, a Camelia nadal próbuje otrząsnąć się po tragicznych wydarzeniach, których była częścią. Dodatkowo tęskni za Benem, który po zerwaniu, postanowił wyjechać z miasta. Ma jednocześnie nadzieję, że uda jej się odbudować ich relacje, gdy po feriach chłopak wróci do szkoły. Jednak, gdy obiekt jej westchnień nie chce mieć z nią nic wspólnego, Camelia z trudem, ale próbuje zacząć nowe życie. Przychodzi jej z pomocą Adam - starszy chłopak, którego poznaje w pracy. W krótkim czasie zaprzyjaźniają się.. Może wyniknie z tego coś jeszcze? W każdym razie nic nie może wiecznie trwać, a przeszłość dziewczyny daje o sobie znać dość szybko. Znowu zaczynają się dziwne telefony, listy z pogróżkami, a jakby tego było mało dziewczyna podejrzewa, że psychometryczne zdolności Bena w pewnym sensie przeszły również na nią. Jak inaczej wyjaśnić fakt rzeźbienia rzeczy z przyszłości lub też przeszłości, albo co gorsza słyszenia tajemniczych głosów w głowie? Czy dziewczynie znowu grozi niebezpieczeństwo? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Jaką rolę odgrywa w tym wszystkim ciotka nastolatki? Zapraszam do lektury!
Czasami wydaje mi się, że zaczynam wariować. Nie, nie mówię tego tak sobie. Naprawdę kwestionuję moją poczytalność. Ostatnio coś jest ze mną nie w porządku.
Tą książkę podobnie jak poprzednią pochłonęłam w kilka godzin. Nie przeszkadzała mi nawet w tym wizyta przyjaciółki, ani oglądany przez nią obok film. Okładka jest o niebo lepsza od swojej poprzedniczki. Chociaż wydawać by się mogło, że wiele się nie różnią, to właśnie ta ma coś w sobie. Włosy dziewczyny po raz kolejny mnie oczarowały, a ten magnetyczny wzrok! Co do samej treści, nie wiem, czy ten tom bardziej mi przypadł do gustu, czy raczej na odwrót. Powiedziałabym, że są na równym poziomie, chociaż w poprzedniej części bardziej podobały mi się wspomniane w recenzji wtrącenia prześladowcy. W tej również jest coś w tym stylu. Jednak tym razem mamy do czynienia ze stronami pamiętnika małej dziewczynki o imieniu Alexia - obecnie ciotki Camelii. Tak, jak w poprzedniej części wszystko zostało zapięte na ostatni guzik, tak tutaj czuję lekki niedosyt, gdyż sprawa tajemniczych zdolności nie została do końca rozwiązana.. Właśnie przez to mam nadzieję przeczytać jakąś kontynuację..
Podeszłam bliżej. Wciąż pamiętałam o napisie na drzwiach do piwnicy. Dotarło do mnie, że ktoś był w moim domu - i być może wcale nie odszedł.
W tej książce jest pełno tajemnic, sekretów, a momentami, gdy wyobrażałam sobie, co by było gdybym ja się znalazła w podobnej sytuacji, aż ciarki przebiegły mi po plecach. No i jeszcze ta nierozwiązana sprawa, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę przeczytać kolejną część i dowiedzieć się, jak dalej potoczą się losy głównych bohaterów. Jednego możecie być pewni co do tej książki.. takiego zakończenia nikt by się nie spodziewał. I chociaż miałam pewne podejrzenia co do jednej postaci, bo pewnie większość z nas wyciągnęłaby podobne wnioski, to sprawdziły się one jedynie w niewielkim stopniu i nie miały wielkiego znaczenia.
Na każdym ze zdjęć ktoś dodał jakieś słowa. Razem tworzyły wiadomość: DOPÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY.
Nóż wypadł mi z dłoni. Krzyknęłam. Po chwili czyjaś dłoń zasłoniła mi usta.
Jest to typowa książka młodzieżowa spleciona z thrillerem, jednak byłam pod wielkim wrażeniem. Momentami szczerze się bałam i miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi.  Co prawda nie należy ona do ambitnych książek, ale nie ukrywam, że ja osobiście wolę lekką lekturę. Polecam więc tą pozycję każdemu, kto również woli się rozerwać na kilka godzin, niż kontemplować nad sensem istnienia.

piątek, 11 grudnia 2015

Liebster Blog Award #2

Cześć!
Jakiś czas temu zostałam nominowana pierwszy raz do Liebster Blog Award, a odpowiadanie na pytania sprawiło mi ogromną radość. Dlatego też bardzo się cieszę, że ostatnio dostałam kolejną nominację od Klaudii z Zaksiążkowana. Przyznam szczerze, że chociaż uwielbiam opowiadać o sobie oraz tworzyć przeróżne tagi, Klaudia postawiła mnie przed niemałym zadaniem, bo nie mogłam znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania i dopiero głębsze zastanowienie pozwoliło mi skleić kilka zdań. Zapraszam do lektury! ;)


1. Utożsamiasz się z jakimiś bohaterami książkowymi?
Zdarza mi się to bardzo często. Mam wrażenie, że w każdej książce jest ktoś, kogo w jakimś stopniu przypominam. Niekoniecznie pierwszoplanową postać, chociaż wiadomo, że ją poznajemy najlepiej i najłatwiej jest znaleźć jakąś nić łączącą nasze osoby. Z drugiej strony jednak, zdarza mi się również po przeczytaniu książki, albo w trakcie naśladować daną postać, o ile w jakiś zyskała mój szacunek, nawet jeśli na co dzień jestem zupełnym jej przeciwieństwem.

2. Porównujesz czasem Swój styl pisania do stylu sławnych pisarzy?
Ooo nie. Nie potrafię poprawnie składać zdań, Często coś piszę, a czytając to później zauważam jaki to jest bełkot. Nic dziwnego, w końcu nauki humanistyczne nigdy nie były moją mocną stroną.

3. Trzy największe zalety pisania bloga według Ciebie?
Na pewno wielką zaletą jest fakt, że można przelać swoje myśli na papier (?), no w jakieś miejsce, które należy tylko do nas. Dzielimy się swoimi poglądami z innymi i możemy poznać wiele cudownych osób, dzięki którym z kolei poznajemy nowe tytuły. Do tego założenie bloga pomogło mi uniknąć dłuższych przerw w czytaniu, które wcześniej się zdarzały zbyt często. 

4. Ulubiony film na podstawie książki? 
Nie mogę wybrać jednego. Na pewno będzie to cała seria o Potterze oraz Percy Jackson. Uwielbiam też Niezgodną i Więźnia Labiryntu, tak więc wybór jednego jest niemożliwy.

5. Cytat, który najbardziej zapadł Ci w pamięć?
Mogłabym przebierać w wielu cytatach, jednak już od dłuższego czasu te dwa siedzą mi w głowie i zgadzam się z nimi całkowicie. Tłumaczyć, dlaczego, chyba nie muszę ;)
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła. - Wisława Szymborska 

Helping others in need is not only a responsibility of life; it is what gives meaning to life. - Mollie Marti

6. Jaki talent chciałabyś posiadać?
Na pewno szybkiej nauki, bo obecnie natłok obowiązków uniemożliwia mi czytanie. No może nie do końca, ale na pewno ogranicza. A jakbym potrafiła tak w godzinę wszystko ogarnąć, lekcje, naukę to ile by mi zostało na książki! ;)

7. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Pierwszą myślą, która zawsze się nasuwa przy tym pytaniu jest Piękna i Bestia, zaraz potem myślę o Barbie i Jeziorze Łabędzim, a po głębszym zastanowieniu... nie mogę wybrać jakiejkolwiek! :D

8. Ile stron ma najdłuższa książka w Twojej biblioteczce?
Ciężko by było wybrać, bo mam kilka takich książek. Jeżeli chodzi o pojedynczą książkę to myślę, że będzie to 800 stron, ale i tak najdłuższa jest seria o Sookie Stackhouse - prawdopodobnie mam 13 (?) tomów, każdy po około 350 stron. 

9. Matematyka, czy może coś innego? Kto według Ciebie jest królową wszystkich nauk?
Nie będę oryginalna, bo zgadzam się całkowicie i nie mogę zdradzić matematyki, chociaż jak to prawdziwa królowa.. bywa przytłaczająca i czasami mam jej dosyć.

10. Planujesz rzeczy naprzód, czy stawiasz na spontaniczność?
Zależy od sytuacji, ale w większości stawiam na spontaniczność. Chociaż miałam od kilku miesięcy zaplanowany wyjazd do Stanów, pakować zaczęłam się dopiero w dzień wylotu.

11. Wymarzony prezent na Gwiazdkę? ;)
Akurat dzisiaj rozmawiałam o tym z mamą. Może to się wydać dziwne, ale ostatnio stwierdziłam, że wolę powiedzieć, co chcę dostać, niż być niezadowoloną, bo dana rzecz mi się nie spodoba. W każdym razie oczywiście poprosiłam o książką. A jaką? Na razie sama nie wiem, ale myślę o Mechanicznym Księciu lub Mechanicznej Księżniczce Cassandry Clare. Dodatkowo wspomniałam o milusim, dużym, ciepłym kocu, bo jestem osobą, która nawet w zimę nie przepada za spaniem pod kołdrą, a koce uwielbiam!


Teraz czas na moje pytania i nominacje.

Zacznę od pytań:
1. Jakie jest Twoje najmniej realne marzenie?
2. Jak widzisz siebie za 5, 10, 15 lat?
3. Najpiękniejsze miejsce, które odwiedziłaś/odwiedziłeś?
4. Jesteś typem optymisty, pesymisty czy raczej realisty?
5. Najgorsza przeczytana książka?
6. Kim chciałaś/chciałeś zostać w dzieciństwie?
7. Jesteś osobą sentymentalną?
8. Ulubiony bohater książkowy?
9. Jakie są Twoje ulubione seriale?
10. Zdarzyło Ci się nie obejrzeć Kevina w okresie świątecznym?
11. Święta w niewielkim gronie czy z większą liczbą gości? 

A nominacje trafiają do:

wtorek, 8 grudnia 2015

Recepta na miłość - Paula Roc

Okładka książki Recepta na miłość

Tytuł: Recepta na miłość
Tytuł oryginału: Nits de guardia
Autor: Paula Roc
Tłumaczenie: Katarzyna Górska
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 30 kwietnia 2014













Opis:
Magda przeprowadza się do Barcelony, aby uciec od dręczącego ją poczucia winy i rozpocząć nowe życie. Juan nie ma odwagi ani rzucić znienawidzonych studiów, ani wyznać Magdzie, że ją kocha. A Magda lekkomyślnie traci głowę dla mało odpowiedzialnego Roia…

Młodzi stażyści w dramatycznych okolicznościach poznają specyfikę zawodu lekarza. Są jednak rzeczy trudniejsze nawet od beznadziejnych medycznych przypadków. Powikłane relacje, rodzinne tajemnice, kryzys powołania, intrygi współpracowników i tragiczne konsekwencje zakazanego romansu…
Każdego dnia przyjmowano tu ludzi, których życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni przez wypadek lub chorobę.
Zazwyczaj nie sięgam po książki, które nie zachwycają mnie swoją okładką, tytułem, czy opisem. Zdecydowanie od tematyki miłosnej wolę fantastykę, co chyba da się zauważyć. Ale akurat wybierając tą książkę stwierdziłam, że może być idealną odskocznią. Co prawda nie miałam jeszcze do czynienia z lekarzami na kartach jakiejkolwiek powieści, lecz tamtych na wielkim ekranie ubóstwiam od dobrych paru lat. Moim ulubieńcem zawsze był Dr. House, ale seriale typu Chirurdzy czy Ostry Dyżur również przypadły mi do gustu. Zastanawiałam się więc, jak to będzie zmierzyć się z nimi w formie książkowej, czy również zyskają moją sympatię i w jakim stopniu ich życie mnie zafascynuje.
Czuła się przy nim jak liść, który tylko czeka na lekki powiew wiatru, by opaść z drzewa. Uwielbiała to uczucie.
Jak już wspomniałam sama okładka mnie nie porwała, ot zwykła kobieta we wdzianku lekarki. Jeszcze dorzucając do tego tytuł i oczywiście sam opis od razu stanęła mi przed oczami wizja typowego romansidła, jakie kiedyś dorzucano do gazety za 10 zł. No ale czym byłaby książka bez jakiegoś wątku miłosnego? W tych czasach prawdopodobnie nie ma powieści bez sercowych rozterek, jednak uwierzcie mi, że powieść Pauli Roc bije je wszystkie na głowę. Nie miałam nawet pojęcia, że tyle wątków podobnego typu można ukazać przy wykorzystaniu zaledwie kilku głównych bohaterów. I na pewno nie zabiera to przyjemności czytania, a powiedziałabym nawet, że nadaje uroku powieści.
Wiedziała, że pomimo wszystkich swoich wysiłków nie zdoła poczuć tego co ona; nigdy nie zrozumie poczucia nieważkości, unoszenia się w ciemnej, wszechobecnej pustce. 
No ale nie jest to książka głównie o miłości. W końcu nie o tym miałam tutaj mówić. Jest to powieść obyczajowa ukazująca życie lekarzy, pielęgniarek oraz ogólnie całej kadry szpitalnej w barcelońskim szpitalu. Każda osoba posiada tu własny bagaż doświadczeń, a historie ich życia poznajemy dopiero z biegiem czasu. Autorka stopniowo buduje grunt pod kolejne szokujące informacje. To powieść, która ukazuje nam różne typy osób. Człowieka, który boi się przeciwstawić innym i walczyć o marzenia. Rodzica, który na siłę próbuje ułożyć życie swojego dziecka. Marzycieli i ludzi twardo stąpających po ziemi. Rodziny na pozór idealne, w których miłość zeszła na boczny plan, zastąpiona problemami poszczególnych jej członków. Tajemnice, które często wychodzą na jaw dopiero poprzez tragedię. I wiele, wiele innych..
Tamtego dnia wyznał jej, że jest to jego pasja i przygotowuje projekt stanowiący przepustkę do profesjonalnej szkoły fotografii (...) Wszystko to trzymał w tajemnicy i za nic w świecie nie chciał, by dowiedział się o tym jego ojciec.
Cieszę się, że autorka nie zawala nas medycznymi pojęciami, których jako osoba nieobeznana za nic bym nie zrozumiała. Tym samym język powieści jest lekki, a ja sama przekonałam się, że można ją przeczytać w niecałe cztery godziny. Mogę również śmiało stwierdzić, że Katarzyna Bujakiewicz miała rację, twierdząc, iż perypetie młodych lekarzy mają niesamowitą moc przyciągania, ale nie sądziłam, że i mnie aż tak wciągną. I mimo wszystko zakończenie, które wydawać by się mogło nie jest jakieś straszne, pozbawione było takiego idealnego happy endu. Autorka postanowiła nie przesładzać, a czy powieść dobrze na ty wyszła musicie ocenić sami.
Miałaś kiedyś wrażenie, że nagle zatrzymuje się czas?
Książkę mogę polecić każdemu wielbicielowi wspomnianych we wstępie serialów, ale nie tylko. Każda kobieta, niezależnie od wieku powinna się odnaleźć w tym świecie, pełnym tajemnic oraz zagadek przeszłości czy po prostu problemów życia codziennego. Ale nie myślcie, że jest ona nasączona jedynie negatywnymi emocjami. Już pierwsze strony mogą Was rozbawić. Bo kto by się nie uśmiechnął, wyobrażając sobie upadek dziewczyny wychodzącej z pociągu, której walizka chwilę później się rozpada, a nieznajomy chłopak kradnie najgorsze majtki, twierdząc, że da je babci w prezencie? Mam nadzieję, że już samo to przekona przynajmniej jedną osobę do sięgnięcia po tą pozycję ;)


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

sobota, 5 grudnia 2015

Republika Piratów - Colin Woodard


Okładka książki Republika Piratów
Tytuł: Republika Piratów
Tytuł oryginału: The Republic of Pirates: Being the True and Surprising Story of the Caribbean Pirates and the Man Who Brought Them Down
Autor: Colin Woodard
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 24 września 2014










Opis:
Epickie bitwy morskie, błyskawiczne abordaże, wiatr w żaglach, morski pył na twarzach i tony cennych łupów ukrytych pod karaibskim słońcem.
To nie fikcja – to fakty!

Początek XVIII wieku. Czarnobrody, Czarny Sam Bellamy, Charles Vane i kilku innych wielkich pirackich kapitanów łączy siły, tworząc coś więcej niż przypadkową zbieraninę złodziei. Byli żeglarze, niezadowoleni służący, zbiegli niewolnicy – każdy z nich zwrócił się ku piractwu w wyrazie protestu przeciwko warunkom panującym na statkach i plantacjach. Wspólnymi siłami ustanawiają surową demokrację, wykrawając własną strefę swobody, w której służący stali się wolni, Czarni zyskali status równych, a przywódców wybierano i obalano na drodze głosowania.

Posiłkując się szczegółowymi badaniami archiwów brytyjskich i amerykańskich, Colin Woodard opowiada dramatyczną historię Republiki Piratów, która śmiała zatrząść fundamentami brytyjskiego i hiszpańskiego imperium, a także rozprzestrzeniła idee demokratyczne. Kilkadziesiąt lat później doprowadziły one do powstania Stanów Zjednoczonych.

Nie lepiej ci zostać jednym z nas niż podążać posłusznie za zadaniami tych wyzyskiwaczy?
Czasami miewam takie dni, a raczej późne wieczory, podczas których leżę i myślę. Niekiedy o przyszłości, a częściej o tym co było kiedyś. O dzieciństwie pełnym śmiechu rozbrzmiewającego w naszym niewielkim mieszkanku, albo jak kto woli całym piętrze, gdyż dnie spędzałam z jedynie kilka miesięcy starszym ode mnie sąsiadem z naprzeciwka i jego młodszą siostrą, z którą dzielą nas 3 albo 2 lata. Nie przeszkadzało to nam podczas zabawy, jednak gdy przychodziło co do czego, to lubiąca lalki dziewczynka nie chciała się do nas przyłączyć podczas zabawy w wampiry czy piratów, nie wspominając już o oglądaniu filmów o morskich podróżach. Nie wychowywaliśmy się bowiem na Kubusiu Puchatku czy Myszce Miki, a właśnie na Piratach z Karaibów. I właśnie dlatego tak się ucieszyłam, mogąc przeczytać książkę Colina Woodarda. Oczekiwałam przygód iście w stylu Jacka Sparrowa, no może ewentualnie z odrobinką Kapitana haka.
(...)Oni okradają biednych pod osłoną prawa… a my łupimy bogatych, za oręż mając jedynie naszą odwagę.
Pierwsze wrażenie.. sama nie wiem co powiedzieć, gdyż moje odczucia mieszane. Wyciągając książkę z pudełka dostarczonego mi przez kuriera, na pewno nie spodziewałam się takiego pięknego, zapakowanego szczelnie w folię wydania. Na pewno widzieliście chociażby na Youtube amerykańskie wydania książek, twarda okładka, obwoluta. Dokładnie coś takiego otrzymałam. Czarna obwoluta ze złotym napisem, którą możecie zobaczyć wyżej, na pewno nie należy do tych matowych, więc obawiałam się, że przy dotykaniu pozostawię na niej mnóstwo śladów. Całe szczęście jest odporna, więc nie muszę się powstrzymywać i pilnować podczas czytania. Jednak to nie ona najbardziej mi się spodobała. Była to, znowu powtórzę to słowo, amerykańska okładka. Po prostu zwykła, czarna, z wielką białą czaszką na środku. Cudo!

Teraz druga strona medalu.. Jak to ja, postanowiłam przekartkować kilka stron i ilość tekstu trochę (bardzo trochę) mnie przeraził. Książka ma niecałe 400 stron, a dialogów wcale. Oczekiwałam raczej powieści, pełnej rozmów, więc troszkę się przestraszyłam takiej ilości czystego tekstu. Jak się mogłam przekonać bywało to momentami nużące, ale lekturę urozmaicały mi przeróżne wstawki, (z których słynie w mojej biblioteczce wydawnictwo SQN). Nie dość, że na odwrocie okładki mamy na mapie przedstawionych głównych bohaterów, to między stronami powieści znajdujemy m. in. graficzne ukazanie statków oraz map, spis cen za różne produkty i zarobki ludzi pełniących poszczególne funkcje na początku XVIIIw. 
Cieszą się opinią romantycznych łajdaków, budzących grozę śmiałków, którzy odważyli się obrać ścieżkę biegnącą poza zasięgiem prawa i władz, wyzwolonych z okowów żmudnej codziennej pracy; nieustraszonych, którym udało się zerwać więzy jakimi pętało ich społeczeństwo, i wyruszyć na poszukiwanie bogactw, uciech oraz przygód (…)
Nie spotkałam się wcześniej z książką o podobnej tematyce, więc nie mam żadnego punktu odniesienia, nie mogę do niczego przyrównać. Z samego prologu już dowiadujemy się sporo o samym zamyśle książki i faktach związanych z dawnym piractwem. Kto by pomyślał, że piraci nie są jedynie bandytami, którym w głowie kradzieże, gwałty i znęcanie się nad słabszymi. Mało tego, sam fakt, że mogli okazać się bardziej uczciwi od niejednego z tytułem szlacheckim, mocno mnie zaskoczył. To, że utworzyli swojego rodzaju własną kulturę, która nie zwracała uwagi na poglądy, czy pochodzenie, gdzie Francuzi łączyli siły ze znienawidzonymi Anglikami, ze względu właśnie na piractwo, w którym nie są ważne podziały. 

Książka ta uświadomiła mi, jak niewiele wiem o piratach. Mówię tu o prawdziwej ich historii, złotej erze z lat 1715-1725, opartej na prawdziwych faktach, a nie wyssanych z palca opowieści, którą w końcu poznałam dzięki autorowi Republiki Piratów. Jako dziewczynka, która od dziecka oglądała wszystkie filmy na ich temat, często się przebierała w stare ubrania, byle tylko wyglądać jak Jack Sparrow i budowała własny statek na środku pokoju, jest mi wstyd, że mimo mojej fascynacji, dopiero teraz zaczęłam drążyć temat. Co prawda, akcja momentami ślimaczyła się niemiłosiernie (o czym wspomniałam wcześniej), czułam się przytłoczona wieloma informacjami zawartymi na jednej stronie, zdarzało mi się odłożyć książkę i sięgnąć po coś innego, lekkiego. Nie jest to powieść, którą przeczytamy w dwa dni. Spróbować można, jednak nie gwarantuję, że po takiej próbie cokolwiek zrozumiecie. Ja, by całkowicie skupić się na tekście, często czytałam grubo po północy, gdy nie przeszkadzały mi dźwięki grającego telewizora zza ściany czy jeżdżące na drodze samochody. Najlepiej zabrać się za tą pozycję, gdy mamy kilka wolnych dni, możemy sobie pozwolić na chwilę relaksu w towarzystwie sławnych piratów (o których oczywiście wcześniej też nie wiedziałam..!)



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

środa, 2 grudnia 2015

Luźna gadka, czyli trochę o planach na przyszłość



Witajcie! 
Przychodzę dzisiaj do Was z nową serią. Póki co nazwałam ją luźną gadką, podczas której, no cóż.. będę po prostu wyrażała swoją opinię na różne tematy (bo w końcu nie samymi recenzjami żyje człowiek). Szczerze powiedziawszy, na pomysł ten wpadłam kilka godzin temu, nudząc się w szkole i zastanawiając: Po co mi to? W końcu mam inne plany na przyszłość, pisanie streszczeń mi się nie przyda, pierwiastkować raczej też nie będę. Z naciskiem na raczej, ponieważ jeszcze niedawno było to bardzo możliwe. W każdym bądź razie każdy z nas ma jakieś plany. Bo i Wy macie, prawda? Jedne duże, drugie małe, do części dążymy na co dzień, inne pozostawiamy na później, bo szkoła, praca, jednym słowem obowiązki nas ograniczają. I właśnie plany będą tematem przewodnim dzisiejszej dyskusji. Nie wiem, może po prostu chciałam się z Wami podzielić częścią swojego życia. Ocenicie sami jak wyszło.


W wieku zaledwie piętnastu, czy też szesnastu lat (chyba tyle mamy kończąc gimnazjum?) jesteśmy zmuszeni do wyboru. Wyboru, który będzie miał znaczący wpływ na nasze życie. Mianowicie: Jaką szkołę wybrać? Na jaki kierunek złożyć papiery? Co chcę robić w życiu? Ale odpowiedzmy sobie szczerze, jako dzieci, bo właśnie nimi jesteśmy jeszcze w owym okresie, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaki ten wybór jest ważny, nie myślimy o konsekwencjach, tylko pragniemy jak najprędzej opuścić gimnazjum i kojarzone z nami przezwisko gimbusa. Ja też taka byłam, możliwe, że się wiele nie zmieniłam, ale teraz widzę, że nie kierowałam się tylko myślą o swojej przyszłości. Owszem, wiedziałam, że chciałabym zająć się matematyką, w końcu w niej się spełniałam, ale zastanawiałam się również, gdzie pójdą moi znajomi, czy chociaż jedna przyjaciółka wyląduje ze mną w klasie. To normalny element, bo nikt nie lubi być rzuconym na głęboką wodę. Jednak w gimnazjum nikt nie uświadamia nas czym się charakteryzuje liceum, technikum, zawodówka. Co za tym idzie, niektórzy nie są świadomi, że po liceum wypadałoby iść na studia, bo w końcu podczas tych trzech lat nie masz kursów, żadnych praktyk i zostajesz na lodzie z gołą wiedzą. A teraz potencjalni pracodawcy nie zwracają uwagi na wykształcenie, liczy się doświadczenie. Tak więc nie dziwmy się, że młodzi, wykształceni ludzie wyjeżdżają z tego kraju, kraju, gdzie wiedza nie cieszy się taką dobrą sławą, na jaką, mogłoby się wydawać, zasługuje.


A ja?
Po części wiedziałam na co się decyduję i mimo wszystko wybrałam to. Nie kierowałam się myślą o tym, co będzie za 5, 10, 15 lat. Stwierdziłam po prostu: No dobra, lubię matmę, zawsze kończyłam z piątkami i szóstkami, więc to coś znaczy. Pójdę na profil matematyczny. W takim wypadku najłatwiejszym wyborem okazało się liceum, gdyż w moim mieście nie ma aż tak rozbudowanych kierunków w technikum, bym mogła przebierać. Jedyne, nadające się jako tako dla dziewczyn to gastronomiczne lub informatyczne i szczerze mówiąc, na tym pierwszym może bym chociaż nie chodziła głodna ;D No ale pierwszy rok zleciał, były to głównie powtórzenia z gimnazjum i zaliczanie przedmiotów, których obecnie już nie mam. Co prawda z piątek i szóstek spadłam do czwórek,ale na to przygotował mnie brat. Drugi rok, tutaj zaczynają się schodki, bo nie dość, że chodzimy na podstawę z grupą humanistyczną (mamy klasę łączoną, gdzie tylko obowiązkowe zajęcia spędzamy razem), to dodatkowo musimy się skupić na rozszerzeniach. No ale już trudno, pocieszałam się myślą, że mam najlepszą matematyczkę. A teraz jestem już w trzeciej klasie i jak jest? Mam dość, przez pewne problemy, porzuciłam myśl o studiach, a z drugiej strony cieszę się, że zostało mi niewiele czasu. Chociaż i to wydaje się momentami odległą rzeczywistością, gdy nauczyciele porównują Twoją klasę do tych najgorszych. A to, że potrafią nam robić 3 sprawdziany dziennie, czy omówienia lektur bez wcześniejszej zapowiedzi, nie usprawiedliwia naszego nieprzygotowania. Powiecie, że się czepiam, ale trudno jest przygotować się chociażby do próbnych matur, gdy musimy iść na trzy pierwsze lekcje przed nimi (nie mam nic przeciwko pójściu na zajęcia) i zamiast próby przygotowania nas trafiamy na sprawdzian lub kartkówkę. Wieczór, który miałam spędzić na przypominaniu sobie wiadomości sprzed roku, został zastąpiony czytaniem lektury do 4 nad ranem i co mi z tego przyjdzie? Bo na pewno nic pozytywnego przy ocenianiu 5 stron tekstu opowiadania ledwo na dwa, bo za mało informacji się w tym przekazało.

Zastanawiam się dość często jak skończę. Mam wiele marzeń, o których mam nadzieję wspomnieć Wam w oddzielnym poście, może kolejnej odsłonie tej serii, o ile się przyjmie. ;) Aktualnie najbardziej prawdopodobny będzie mój wyjazd. A gdzie? Są dwie możliwości. Pierwszą jest Dania, mieszka tam moja kuzynka i przynajmniej pomogłaby mi jakoś zacząć, a druga.. to już inna historia, o której wspomnę następnym razem.

Mam nadzieję, że jakoś dotrwaliście. Mogłabym pisać tak godzinami, ale myślę, że wtedy nikt by nie przeczytał nawet połowy. Nie wiem, czy całość jest w ogóle spójna, wolę nie sprawdzać swoich wypocin. Po prostu w przypływie jakiejś dziwnej potrzeby usiadłam, napisałam i zastanawiam się, czy jest sens publikowania czegoś takiego. Spróbuję.
Koniecznie napiszcie mi o tym, co sądzicie (tylko bez bicia) i o Waszych planach. Na każdy komentarz postaram się odpowiedzieć. ;) Zostawcie też linki do swoich blogów, jeżeli jeszcze Was nie obserwuję ;)

Do następnego! ;)


niedziela, 29 listopada 2015

Chłopcy. Bangarang. - Jakub Ćwiek


Okładka książki Chłopcy 2. Bangarang


Tytuł: Chłopcy. Bangarang.
Cykl: Chłopcy. Tom 2.
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 28 sierpnia 2013













Opis:
Wrócili!
Dzwoneczek i jej banda wyrośniętych, wiecznie niedojrzałych Chłopców po raz kolejny pokazują, że nie da się oddzielić dobrej zabawy od solidnych kłopotów. I nieważne, czy to klubowy Zjazd, motocyklowa wycieczka do pobliskiego miasta czy pozornie leniwe popołudnie w opuszczonym Lunaparku – każdy dzień to nowa przygoda, a na końcu czai się ta największa. I najbardziej przerażająca. Śmierć…
Droga znowu wzywa, nie ma odwrotu ani chwili na oddech. Tylko co jeśli tym razem wiedzie wprost do znienawidzonej dorosłości?

Bangakurwarang!
Tu już druga część przygód Zagubionych Chłopców i ich Mamy - Dzwoneczka. Tym razem rozdzielają się oni w pierwszym opowiadaniu, bowiem Dzwoneczek musi wyjechać do Warszawy, by załatwić sprawy kredytowe związane z lunaparkiem i spotkać się przy okazji z byłym Chłopcem - Paragonem, który zdążył już się ustatkować, ożenić, założyć rodzinę. Jej ekipa zaś zostaje wówczas w swoim lunaparku i organizuje zjazd - już samo to powinno nam dać do myślenia.. oj będzie się działo. Wyobraźcie sobie tylko tych motocyklistów, zjeżdżających ze wszystkich stron, na spotkanie pełnie świetnej zabawy, seksu, rozrób i śmierci. I jeśli jesteście ludźmi z tej samej kategorii co i ja, uważający, że każda kontynuacja jest gorsza od pierwszej części to tylko sięgnijcie po tą serię!
Pisarze jak wróżki, jak Pan, jak inne mitologiczne bóstwa, karmią się wiarą i robią z nią fajne rzeczy.
Już na samym wstępie dowiadujemy się, jak autor bawi się słowami, mimo znajomości świata motocyklowego specjalnie zmienia niektóre fakty Bo nie mówi się Zjazd tylko Zlot? Bo kobieta nie może być przywódcą gangu? Przecież co jak co, ale chyba wszyscy zebrani wiedzą, czym się różni jeżdżenie od latania, a Mamy słucha się każdy. Tak więc troszkę wiary w Pana Jakuba drogie dzieci, bo jeszcze może Was zaskoczyć! A mnie to już w zupełności. I oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Po prostu się starzejesz, bracie - stwierdził. - Kryzys wieku średniego zmiękczył ci rurę.
Sięgając po tą książkę byłam pewna obaw. Co jeśli okaże się gorsza? A jeśli Jakub Ćwiek straci w moich oczach po tym, jak nazwałam go jednym z mojej świętej trójcy polskich autorów? Dlatego też ta recenzja ukazuje się dzisiaj, a nie na przykład tydzień temu. No ale w końcu przeczytałam, co zajęło mi kilka godzin i przyznam, że się nie zawiodłam. Co prawda sama akcja w porównaniu z poprzedniczką znacznie zwolniła, ale nie odebrało to uroku całości. Już w poprzedniej części mogliśmy zauważyć dorosłość, próbującą sięgnąć po naszych głównych bohaterów. I nawet jeśli wcześniej mogliśmy ją zignorować, jak też robili podopieczni Dzwoneczka, tak w tej jest ona bardziej wyeksponowana i próbuje wkraść się w serca niektórych z nich. A gdy tak się stanie to co? Na to pytanie zna odpowiedź jedynie Jakub Ćwiek.
W końcu proszek czy wesołek przestaną działać, pomyślał. A wtedy dorosną.
Szybko i boleśnie.
W tej odsłonie w końcu poznajemy przeszłość Chłopców, urywki wspomnień związanych z Piotrusiem i przyczynę ich nienawiści do Pana. To, w jaki sposób jest on tutaj przedstawiony, nijak się ma do znanej nam z dzieciństwa bajki. Dodatkowo, co było bardzo miłym zaskoczeniem, całe jedno opowiadanie jest poświęcone Panu Properowi i jeśli zastanawialiście się kiedyś, jak koty widzą świat, to jest to idealna okazja by poznać zakamarki ich umysłów. Jak się bowiem okazuje, te czworonożne stworzenia czasem mają więcej oleju w głowie niż niejeden człowiek.
-Chcesz powiedzieć,że masz tak ubogi słownik, że nie umiesz się wyrazić? - zapytał.
-Mój słownik jest na tyle opasły, że jakbym ci nim pierdolnął...
Całość prezentuje się powalająco, okładki wszystkich części mają coś w sobie. Kartki nie są zbyt cienkie, przez co nie obawiałam się, że przy przewracaniu strony ją porwę. Czcionka nie męczy oczu, chociaż przyznam szczerze, że wstawki w formie rysunków bardziej podobały mi się w pierwszej części (nie licząc przedstawienia Milczka na końcu). Jednak mimo to - rewelacja! Jeżeli druga część jest lepsza od pierwszej, to ja już się nie mogę doczekać kolejnej.. Oczekuję czegoś fenomenalnego, bo poprzeczka jaką postawił sobie autor jest dosyć wysoka. Nie jest to książka dla dzieci, ale jeżeli skończyłeś już te osiemnaście lat i jeszcze nie czytałeś Chłopców, to najwyższy czas to zmienić! ;)


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

czwartek, 26 listopada 2015

Servamp #1 - Tanaka Strike




Tytuł: Servamp 1
Tytuł oryginału: Servamp 1
Cykl: Servamp. Tom 1
Autor: Tanaka Strike
Tłumaczenie: Sabina Imburska-Kuźniar
Wydawnictwo: Studio JG
Data wydania: maj 2015













Opis:
Bohaterem tej historii jest piętnastoletni Shirota Mahiru, który najbardziej na świecie ceni sobie spokojne, wolne od niespodzianek i komplikacji życie. Pewnego dnia zabiera z ulicy małego czarnego kota, przynosi go do domu i nadaje imię Kuro. Ku jego wielkiemu zdziwieniu nowy zwierzak okazuje się być… wampirem. W dodatku takim, który w swojej ludzkiej postaci nijak nie przypomina groźnego krwiopijcy. Nic mu się nie chce, nie przepada za przemocą, a sama myśl, że miałby podjąć się jakiegoś działania wywołuje w nim niemal samobójcze odruchy. Ale za to nie odmówiłby kubeczka herbaty. Jak się okazuje jest on jednym z legendarnych wampirzych sług, którzy związują się kontraktem ze swoim ludzkim mistrzem. I chociaż sam Shirota nie ma ochoty utrudniać sobie życia tego typu układem, a oferowanie swoich usług dla leniwego wampira stanowi przejmującą męczarnię, nasi bohaterowie szybko zostaną wplątani w odwieczny konflikt, w którym aby przeżyć trzeba stanąć do walki.


Ludzie są leniwi. Nic im się nie chce i najlepiej by było, gdyby ktoś inny wykonywał za nich wszystkie prace. Jednak jako dzieci nie jesteśmy świadomi prawdziwej natury człowieka i dopiero wkraczając w dorosłe życie, z dala od piaskownicy, zabawek, zostajemy zmuszeni do zmierzenia się z nieodpowiedzialną masą ludzką. Inaczej było z naszym bohaterem. Mahiru Shirota już jako dziecko stracił matkę i, jakby tego było mało, na własnej skórze przekonał się jacy na prawdę są ludzie. Chociaż każdy z obecnych dookoła przywlekł maskę życzliwości, nikt nie chciał przygarnąć chłopca. Samotne dziecko było świadkiem rozmów na swój temat, a najczęstsze słowo, które padało z ust zebranych brzmiało „ktoś”. Niech „ktoś” go przygarnie, pewnie ma „kogoś”, kto się nim zaopiekuje. Takim kimś okazał się wujek malca, chociaż sam nie był pewien czy podoła takiemu zadaniu.

Piętnastoletniego Mahiru można z pewnością nazwać zaradnym. Umie gotować, sprzątać, szyć. Innymi słowy zdołał opanować wszystkie praktyczne umiejętności, które pozwalają mu normalnie żyć, podczas gdy wujek wyjeżdża w interesach. Właśnie z powodu swoich umiejętności jest wykorzystywany przez rówieśników i praktycznie sam zajmuje się sprawami organizacyjnymi festiwalu szkolnego. Pewnego wieczoru jednak przygarnia z ulicy bezdomnego kociaka, nieświadomy tego, iż z pozoru niewinny czyn zmieni jego życie i sprowadzi niebezpieczeństwo na bliskich. Kuro - bo tak nazwał swojego nowego pupila - okazuje się bowiem wampirem. I to nie jakimś tam podrzędnym krwiopijcą, ale najstarszym z ośmiu Servampów. Każdy z nich ma indywidualną osobowość, sposób zachowania oraz zdolności nawiązujące do jednego z grzechów głównych, powstałych na podstawie ośmiu złych duchów. Każdy posiada dwie formy - ludzką i zwierzęcą, która przy okazji nawiązuje do grzechu, który przedstawia. Jak się można domyślić Kuro, a właściwie Sleppy Ash (bo tak ma na prawdę na imię) reprezentuje lenistwo na każdy możliwy sposób - wiecznie zaspany, a w sytuacjach wymagających interwencji najchętniej wziąłby nogi za pas. Jest całkowitym przeciwieństwem wiecznie zapracowanego nastolatka. Na pierwszy rzut oka widać, że się nie dogadają, ale niestety zawiązują przypadkowo między sobą kontrakt. Na mocy tego paktu Mahiru zostaje panem Kuro i w zamian za krew, może wydawać mu polecenia. W odróżnieniu od innych ludzi i nawet swojego leniwego kota, Mahiru nie należy do osób, które czekają na rozwój wydarzeń z nadzieją, że ktoś się tym zajmie i sam postanawia wkroczyć w sam środek wojny z wampirami, wywołanej przez Servampa Melancholii - Tsubakiego - nieproszonego brata, którego grzech został skreślony z listy, a on sam obrał sobie za cel zgładzenie nie tylko ludzi ale również wampirów. Jak sobie w tej sytuacji poradzi nasz duet? Czy zdołają połączyć siły z innymi Servampami, by ocalić świat?

Nawet gdybym nie miała możliwości przeczytania opisu tej mangi, kupiłabym ją. Już sama obwoluta prezentuje się rewelacyjnie, zachęca do bliższego kontaktu. A biorąc pod uwagę fakt, że uwielbiam kolor niebieski (dowodem na to chociażby mój tatuaż), musiałam ją przeczytać. Na początku myślałam, że na okładce mamy przedstawionych dwóch głównych bohaterów, jednak po głębszym zastanowieniu i bliższym zapoznaniu się z treścią zauważyłam, że są to dwie formy naszego lenia - Kuro. Ale nie tylko zewnętrzna część cieszy oczy. Ilustracje w wewnętrznej również są starannie wykonane, a każdy bohater ma swój indywidualny styl.

Pierwszy tom ma u mnie wielki plus. Oczarował mnie styl postaci, dialogi, ich przekomarzania i sytuacje doprowadzające do niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Zastanawiam się tylko, jak Mahiro ma zamiar walczyć miotłą - bronią podarowaną przez Kuro - ale może jeszcze się okaże ona jakimś zaczarowanym mieczem, różdżką czy coś.. W każdym razie już wiem, że prędzej czy później sięgnę po kolejne tomy, a każdemu, kto lubi lekkie komedie z wątkami fantastycznymi również polecam.


środa, 25 listopada 2015

Stosik po przerwie ~3~

Witajcie! 

Ostatnio stwierdziłam, że dawno nie było żadnego stosiku. Nie dzieje się tak, ponieważ mi się nie chce. Winę zwalę raczej na brak odpowiedniego aparatu. Stwierdziłam, że jakość zdjęć jest masakryczna, a niestety, jakiś czas temu, podczas zabawy z kuzynem mój najlepszy aparat został doszczętnie zniszczony... 
Mam nadzieję, że to jednak nie wpływa zbytnio na jakość postów i da się jakoś znieść takie a nie inne zdjęcia?
Przejdę już do książek, które stosunkowo niedawno zdobyłam, no i większość mam już za sobą, więc recenzje powinny się wkrótce ukazać. Zobaczmy co my tu mamy... 


Królestwo czarnego łabędzia oraz Strażniczka 
Lee Carroll 

O Królestwie wspominałam już niedawno w tagu, gdzie dowiedzieliście się, że jest to książka, w którą trudno się wbić, z ciężkim początkiem. Mimo, iż oczekiwałam klasycznego fantasy, po pierwszych 100 (!!) stronach prawie zwątpiłam. No ale później to co innego...


Śmiertelny Sekret oraz Śmiertelne Kłamstwa 
Laurie Faria Stolarz

W ten weekend umieściłam na blogu recenzję Śmiertelnego Sekretu, który mnie oczarował, więc zapraszam do lektury. Druga recenzja również już czeka w wersjach roboczych na swoją kolej, a czy okazała się lepsza lub gorsza od poprzedniczki będziecie mieli okazję się niedługo przekonać. 


Mroczny Anioł 
Eden Maguire

Kolejna recenzja czekająca w schowku, jednak mogę już zdradzić, że książka nie wywołała we mnie takich emocji, na jakie miałam nadzieję. Więcej dowiecie się wkrótce!


Póki co to tyle. Napiszcie mi, czy mimo złej jakości mogę nadal wstawiać posty ze stosami, podsumowaniami etc. i ewentualnie później pozmieniać zdjęcia, czy może raczej to sobie odpuścić i nie umieszczać takich postów?
Dajcie też koniecznie znać, która recenzja bardziej Was interesuje. Śmiertelne Kłamstwa czy Mroczny Anioł? ;)

Do usłyszenia! 

niedziela, 22 listopada 2015

Niezgodna - Veronica Roth


Okładka książki Niezgodna

Tytuł: Niezgodna
Tytuł Oryginału: Divergent
Cykl: Niezgodna. Tom 1.
Autor: Roth Veronica
Tłumaczenie: Zych Daniel, Nowak-Kreyer Maciej
Wydawnictwo: Amber
Data Wydania: 3 kwietnia 2014











Opis:
Jeden wybór może cię zmienić...
Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.
Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany...
Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.
Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami.
A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.

Wiem, dlaczego ojciec mówił, że Nieustraszeni to banda wariatów. Nie mógł, nie potrafił zrozumieć tego rodzaju koleżeństwa, które powstaje tylko wtedy, gdy ludzie razem ryzykują życie.
W tej powieści mamy do czynienia ze społeczeństwem, które pewnie nie jednej osobie skojarzyło się z Igrzyskami śmierci. Jest to bowiem społeczeństwo, które powstało na gruzach Chicago i jest podzielone na poszczególne frakcje: Altruizm, Erudycja, Prawość, Serdeczność oraz Nieustraszoność. Jak można się domyślić, każda z tych frakcji ma indywidualne cechy; jedni są szczerzy, drudzy odważni, z kolei jeszcze inni bezinteresowni. W takim świecie poznajemy Beatrice - dziewczynę z altruizmu, która wkrótce musi stanąć przed wielkim wyborem. Jak się okazuje bowiem z testów, które mają za zadanie określić, jaką konkretny człowiek ma osobowość, do której frakcji najbardziej pasuje, Beatrice nie ma jednego, wybranego zestawu cech. Co za tym idzie, okazuje się niezgodną, czyli osobą podzielającą dość zróżnicowaną osobowość. A co gorsze, właśnie tacy ludzie jak ona stanowią realne zagrożenie dla systemu i dziewczyna w obawie o swoje życie jest zmuszona ukrywać wyniki. Być może właśnie one pomogły jej podjąć decyzję o wstąpieniu w szeregi Nieustraszonych, gdzie przybiera imię Tris i poznaje nowych ludzi oraz jednego z instruktorów - Cztery..  Jednak nic nie wygląda tak jak sobie wyobrażała. Jest zmuszona wziąć udział w brutalnym szkoleniu oraz zmierzyć się ze swoimi największymi, najbardziej skrywanymi lękami. Czy poradzi sobie z zadaniem? Jakie zagrożenia na nią czyhają w nowym świecie? Czy wykaże się nieustraszonością, czy może skończy jako Bezfrakcyjna?
Jestem Niezgodna. I nie można mnie kontrolować.
Pierwszy plus jaki dostrzegłam w tej książce to miejsce, w którym się rozgrywa akcja. Może to się wydawać dziwne, bo co jest nadzwyczajnego w mieście, jakim jest Chicago? A no jest wiele, przynajmniej dla mnie, gdyż miałam okazję jakiś czas temu zwiedzić kawałek malowniczych Stanów i poznać przynajmniej część tego miasta, które, przyznam bez bicia, stało się moim wielkim marzeniem i celem na przyszłość. Czytając tą książkę, miałam nieodparte wrażenie, że razem z bohaterami wędruję między uliczkami, w umyśle odtwarzałam poznany przeze mnie obraz i porównywałam go z książkową wizją. Wyobrażałam sobie zniszczone budynki oraz uwięzionych w takich realiach ludzi, których miałam okazję poznać podczas mojego krótkiego, ale jakże fascynującego pobytu! Tak więc moja bujna wyobraźnia urozmaicała mi tą lekturę.
Nie poddam się, niech ten ktoś, kto patrzy na mnie przez kamerę, widzi, że jestem odważna. Ale czasem to nie podjęcie walki świadczy o odwadze, ale stawienie czoła nieuchronnej śmierci.
Szczerze powiedziawszy, gdy dowiedziałam się, że jest to debiut autorki byłam w ogromnym szoku, gdyż książka wywarła na mnie wielkie wrażenie. Mimo, że pomysł z podziałem społeczeństwa nie jest czymś nowym i mieliśmy już z tym styczność, Veronica Roth potrafiła stworzyć coś, na co nie spojrzałam przez pryzmat innych powieści. Sprawiła, że pokochałam głównych bohaterów, nie zanudziłam się na śmierć przy opisach, a nawet dialogi nie raz mnie rozbawiały lub powodowały wielkie podekscytowanie. To książka, która towarzyszyła mi przez kilka dni, a uwierzcie, że trudno mi było odłożyć ją przed snem na półkę. Każdy miłośnik książek rozumie ból związany z najczęściej wymawianymi słowami: Jeszcze tylko jedna strona. I oczywiście nie kończy się tylko na jednej stronie. Z taką właśnie pozycją mamy tutaj do czynienia, wciąga od pierwszych stron, całkowicie pochłania czytelnika.
Frakcja ponad krwią
Książkę polecam każdej nastolatce, chociaż myślę że i nieco starsze kobiety mogłyby się rozkochać w tej historii. Trudne wybory, walka, miłość, odwaga.. Ja znalazłam w tej powieści wszystko, czego tylko mogłam się spodziewać i na pewno sięgnę po kolejny tom.
Teraz Twoja kolej, by wkroczyć w ten świat!;)

sobota, 21 listopada 2015

Śmiertelny Sekret - Laurie Faria Stolarz


Okładka książki Śmiertelny sekret



Tytuł: Śmiertelny Sekret
Tytuł Oryginału: Deadly Little Secret
Cykl: Dotyk. Tom 1.
Autor: Laurie Faria Stolarz
Tłumaczenie: Edyta Skrobiszewska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data Wydania: 16 lutego 2011











Opis:
Niektóre sekrety nie powinny być zachowywane...
Jeszcze trzy miesiące temu życie Camelii było całkiem zwyczajne: miała przyzwoite oceny, niezłe relacje z rodzicami i fajną pracę. Jednak gdy tajemniczy Ben rozpoczyna naukę w jej liceum, przestaje być nudno.
Wszyscy wierzą, że Ben przyczynił się do śmierci byłej dziewczyny i unikają go. Wszyscy, oprócz Camelii. Dziewczyna nie chce wierzyć plotkom. Czuje dziwną fascynację Benem. Wkrótce zaczyna odbierać tajemnicze telefony i dostawać listy z pogróżkami. Ben twierdzi, że Camelii grozi niebezpieczeństwo - lecz czy można mu zaufać? Dziewczyna wie, że chłopak coś ukrywa... Ale nie on jeden ma tajemnicę.

Nastoletnia Camelia jest zwyczajną nastolatką. Chodzi do szkoły, ma dwójkę najbliższych przyjaciół oraz kochających rodziców. Jej życie jest poukładane, a wszystkie czynności, wydawać by się mogło, zaplanowane co do sekundy. Powiedziałabym, że to typowa dziewczyna z nieco staroświeckimi przyzwyczajeniami. Jednak wszystko się zmienia w dniu, gdy to nieznajomy chłopak ratuje ją spod kół rozpędzonego auta. Po czym najzwyczajniej w świecie znika. Camelia jednak zaintrygowana przystojnym chłopakiem nie może pogodzić się z faktem, iż nawet mu nie podziękowała. Jakie zdziwienie musi się malować na jej twarzy, gdy dowiaduje się, że Ben (bo tak ma na imię nieznajomy) zaczyna naukę w jej szkole. A jakby tego było mało, cieszy się on złą sławą mordercy byłej dziewczyny. Nastolatka jednak, niezrażona plotkami na jego temat, postanawia mu podziękować za uratowanie życia. Nie była przygotowana na sytuację, w której jej wybawca stwierdzi po prostu, że go z kimś pomyliła i nie ma z nią nic wspólnego. Wkrótce dziewczynę zaczynają nękać dziwne telefony, dostaje tajemnicze prezenty, czuje się obserwowana i śledzona. Czy nastolatce grozi realne niebezpieczeństwo? Jaką rolę odgrywa w tym wszystkim nowy uczeń?
Patrzyłem na jej usta, gdy podczas rozmowy lekko się dąsała. I później, gdy uśmiechała się szeroko. Ja też się wówczas śmiałem. Nie umiałem przestać na nią patrzeć, wyobrażać sobie, jak te wargi by wyglądały, gdyby mówiła, że mnie kocha, chciała pocałować...
Powiem szczerze, że na początku byłam sceptycznie nastawiona do tej pozycji. Wydawało mi się, że znowu trafiłam na banalny romans i przez pierwsze dwa, może trzy rozdziały tak do tego podchodziłam. Utwierdziły mnie w tym przekonaniu przemyślenia głównej bohaterki, twierdzącej, że w sumie nie zależy jej na tym chłopaku. Co z tego że ją dotknął trzy miesiące temu i nadal czuję jego dotyk na skórze? Tylko mu podziękuję i zapomnę o całym zdarzeniu. Już czytając takie słowa można się domyślić, jak dalej potoczy się akcja. Tym bardziej, że po pierwszym rozdziale, w którym mieliśmy wzgląd w życie Camelii, dostajemy jakby częściowy urywek myśli, które należą do postaci męskoosobowej. Byłam szczerze przekonana, że należy ona do owego nieznajomego chłopaka i książka będzie zachowana w takiej formie do końca, jednak takie wtrącenia zdarzają się raz na jakiś czas i wraz z rozwojem wydarzeń zaczęłam szczerze zastanawiać się, do kogo owe myśli należą.
Drzwi były zamknięte, chociaż dobrze wiedziałam, że zostawiłam je uchylone. Mocno trzymając maszynkę, obróciłam klamkę i wślizgnęłam się do środka. Z lustra przy komódce kłuło w oczy wypisane ciemnoczerwoną szminką słowo SUKA
 Wielkim plusem tej powieści jest to, że do samego końca autorka nie zdradziła nam, kim jest prześladowca. Właśnie przez to, za każdym razem, gdy spotykałam się ze sceną, w której Camelia zostaje sam na sam z jakimś mężczyzną, mój żołądek zawiązywał się w supeł i byłam gotowa na najgorsze. I chociaż miałam jednego, czy momentami nawet dwóch podejrzanych, moje podejrzenia i tak się nie sprawdziły. Co prawda niektóre sceny, szczególnie pod sam koniec, dzieją się zbyt szybko. Momentami musiałam przeczytać dany fragment trzy razy, by zrozumieć dlaczego bohaterowie znaleźli się w danym położeniu. No ale wszystko wynagradza nam okładka, w której się szczerze zakochałam. Może z powodu mojej słabości do czerwonych włosów? Swoją drogą miałam identyczny odcień i coś czuję, że wkrótce znowu do niego wrócę!
Uciekaj, jeśli chcesz! - wołał - Nigdy się stąd nie wydostaniesz! Znajdę cię pierwszy!
Za pisanie tej recenzji zabrałam się od razu po przeczytaniu pierwszego tomu. Nie jestem nawet pewna czy w trakcie czytania robiłam jakiekolwiek przerwy. Połknęłam tą książkę za jednym zamachem i chociaż jest już grubo po północy, gdyż za kilka minut wybije 3.00, ja nadal rozbudzona siedzę i zastanawiam się, czy przypadkiem nie zacząć kolejnej części, która leży niecały metr dalej. Tak więc jeśli mam wyrazić swoją opinię to zdecydowanie polecam tą książkę. Nie warto zniechęcać się po pierwszych rozdziałach, gdyż nie jest to powieść przepełniona opisami namiętnych pocałunków, a ilość jakichkolwiek miłosnych uniesień możemy policzyć na palcach jednej ręki.

sobota, 14 listopada 2015

Ostatni Smokobójca - Jasper Fforde


Okładka książki Ostatni Smokobójca


Tytuł: Ostatni Smokobójca
Tytuł Oryginału: The Last Dragonslayer
Cykl: Kroniki Jennifer Strange. Tom 1.
Autor: Jasper Fforde
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data Wydania: 20 lutego 2013











PRZEPIS NA SMOKOBÓJCĘ:
Do koncepcji świata rodem z Harry’ego Pottera dodać szczyptę humoru à la Pratchett, całość zamieszać ze zwrotami akcji z powieści Agathy Christie. Następnie dusić na smoczym ogniu w sosie z klimatu Wysp Brytyjskich.

W starych dobrych czasach magia była potężna i niezastąpiona: pomagała obronić królestwo przed najeźdźcą i przeczyścić zatkany odpływ. Ale dzisiaj środek do udrażniania rur jest tańszy niż zaklęcie, a na latających dywanach rozwozi się pizzę. Splendor magii zanika, czarowanie powszednieje, bo i moce już nie te same…
Zupełnie niespodziewanie czarodziejów nawiedzają prorocze wizje, a wraz z nimi rośnie magiczna energia. Co z tym wszystkim ma wspólnego ostatni smok, którego śmierć przepowiedziano?
Odpowiedź na to pytanie znaleźć może jedynie nowo mianowany Smokobójca: nastoletnia Jennifer, która wkrótce ma się dowiedzieć, że z wielką mocą w parze idzie równie wielka odpowiedzialność. Dziewczyna w towarzystwie ukochanego Kwarkostwora wyrusza na przygodę swojego życia kuloodpornym rolls-royce’em, nie wiedząc, co na nią czeka za granicami Smoczych Ziem
Jedno jest pewne: nadchodzi Stara Magia!


Może to się wydawać dziwne, ale mimo mojego zamiłowania do książek fantasy, magii, czarów i przeróżnych stworzeń, nigdy nie przeczytałam żadnej książki o smokach. No może miałam przyjemność poznać kilka książek, w których się przelotnie pojawiały, ale nie były to lektury dotyczące głównie ich. Może właśnie dlatego sięgnęłam po Ostatniego Smokobójcę. Już sam tytuł mnie zaciekawił, a przeczytanie pierwszej strony tylko utwierdziło w przekonaniu, że muszę zdobyć tą książkę!
Niegdyś byłam sławna. Moja twarz widniała na koszulkach, przypinkach, pamiątkowych kubkach i plakatach, gościłam na pierwszych stronach gazet i w telewizji, a nawet zaproszono mnie do Yogi Baird Show. „Małż Codzienny” nazwał mnie „najbardziej wpływową nastolatką”, a „Mięczak Niedzielny” określił „kobietą roku”. Dwoje ludzi próbowało mnie zabić, grożono mi więzieniem, dostałam szesnaście propozycji małżeństwa, zostałam wyjęta spod prawa przez króla Snodda. To wszystko i jeszcze więcej stało się w zaledwie kilka dni.
Nazywam się Jennifer Strange.
Właśnie takimi słowami zaczyna się powieść pełna humoru, wartkiej akcji i niezwykłych przygód. Jennifer Strange jest szesnastoletnią znajdą. No prawie szesnastoletnią, gdyż brakuje jej jeszcze dwóch tygodni do urodzin. Powiecie, że jest młoda, jednak po zniknięciu jej opiekuna, a zarazem szefa Pana Zambiniego, przejęła ona bardzo odpowiedzialną funkcję menadżera w firmie Kazam, zajmującej się czarodziejami. Jednak we współczesnych czasach magia jest tańsza od środka do przepychania rur, więc nie służy ona do wielkich czynów, a w razie użycia jakiegokolwiek czaru wymagającego większego nakładu mocy magicznej należy wypełnić stosowne formularze, gdyż z powodu lekkiego niedopatrzenia w papierach można narazić się na ogromne niebezpieczeństwo w postaci śmierci na stosie. Jednak, niegdyś szanowani, podopieczni nastoletniej Jennifer aktualnie zajmują się głównie przewożeniem organów i rozwożeniem pizzy na latających dywanach oraz przepychaniem rur i wymianą instalacji elektrycznej za pomocą lewitacji.
Bycie jasnowidzem to beczka śmiechu. Zawsze dostawało się po głowie za nie dość precyzyjne przepowiednie, a zanim rozszyfrowało się skomplikowaną wizję, ktoś dawno już wyzionął ducha.

Jennifer pełni w tym wszystkim rolę sekretarki, księgowej, opiekunki, szofera i wiele, wiele innych. Do tego przyszło jej opiekować się Krewetką Tygrysią - kolejnym znajdą, który przejmie jej funkcje po skończeniu osiemnastego roku życia.  Niestety, wystarczyła jedna wizja, by cały świat stanął na głowie. Wizja śmierci ostatniego smoka. W najbliższą niedzielę, Równo w południe. W momencie, gdy tylko ludzie dowiadują się o tym, zaczyna się wrzawa. Każdy chce zdobyć chociaż skrawek Smoczych Ziem, które zajmuje obecnie bestia. Dlatego też rozbijają namioty na skraju i wyczekują. Zachłanność niektórych nawet doprowadza do śmierci, ale co tam, kto by się przejmował jednym człowiekiem, gdy za kilka dni może zostać milionerem? Tak się składa, że Jennifer postanawia dowiedzieć się więcej na temat przepowiedni i dowiaduje się, że jest Ostatnim Smokobójcą. Jak potoczą się losy dziewczyny, która dowiaduje się, że jest przyczyną śmierci tak szlachetnej istoty jak smok, podczas gdy planowała uratować stworzenie?

Przyznam szczerze, że niesamowicie zaskoczył mnie przedstawiony w powieści świat. Połączenie starożytności ze współczesnością, gdzie postać króla i rycerzy łączy się z telefonami komórkowymi, samochodami i mediami, a także fantastycznego z realnym, w którym smoki i czarodzieje występują wspólnie z przykładowym przepychaniem rur i użeraniem się z urzędnikami. Daje nam to taki miszmasz, jednak tworzy dzięki temu indywidualny charakter książki. Powinnam podziękować autorowi również za niewyidealizowane przedstawienie postaci głównej bohaterki. Ostatnio zauważyłam, że właśnie takie przedstawianie samych pozytywów niezwykle mnie irytuje. W przypadku tej powieści od początku polubiłam każdą występującą osóbkę. Nie mówię tu tylko o ludziach i czarodziejach, bo sama postać Kwarkostwora mnie urzekła. Bo jak tu nie kochać pupila, który jest skrzyżowaniem psa z dinozaurem, o zębach tak ostrych, że jedzenie w puszkach zjada wraz z metalowym opakowaniem?
Kwark jest Kwarkostworem. Składają się one w dziewięciu dziesiątych z welociraptora i miksera kuchennego, natomiast w jednej dziesiątej z labradora.
Powieść tą, chociaż skierowana jest do młodszych czytelników, polecam każdej przepracowanej osobie, która pragnie się zrelaksować przy książce pełnej dobrego humoru, sarkazmu, wartkiej akcji oraz oczywiście magii. Ja zdecydowanie mam w planach przeczytanie kolejnego tomu i szczerze się dziwię, czemu wcześniej nie słyszałam o tej pozycji. No i jeszcze ilustracje, występujące na kartach powieści, aż się proszą o dodatkową uwagę!


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

sobota, 7 listopada 2015

Przysłowiowy Tag Książkowy

Witajcie!

Z racji tego, iż chcę trochę urozmaicić blog, mam dzisiaj dla Was tag. Podpatrzyłam go gdzieś w internetach i wyjątkowo przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. 


Apetyt rośnie w miarę jedzenia
czyli książka jednotomowa, której kontynuację chętnie bym przeczytała.
Okładka książki Pomiędzy światami

Ciężko mi było wybrać taką książkę. Zazwyczaj wolę czytać dłuższe serie, w których zazwyczaj jest mniej niedokończonych wątków, w związku z czym odczuwam mniejszy niedosyt po skończeniu. No ale jak już ma być książka jednotomowa to znowu wspomnę o jednej z moich ulubionych (czym już pewnie zaczynam denerwować osoby, które czasem czytają moje posty). Jest to oczywiście Pomiędzy Światami *recenzja. Jest to chyba pierwsza przeczytana książka jednotomowa, która mną wstrząsnęła. 




Co za dużo, to niezdrowo 
czyli kontynuacja, która była gorsza od pierwszej części
Okładka książki W pierścieniu ognia

Oj długo się zastanawiałam nad tym pytaniem, kilka razy przeglądałam półki, ale ostatecznie postanowiłam postawić na W pierścieniu ognia - kontynuację Igrzysk śmierci. Może nie jest to okropna książka, ale na mnie nie zrobiła takiego wrażenia jak pierwsza część i nie rozumiem rosnącej fascynacji innych ludzi. Dodatkowo filmu nie dałam radę obejrzeć do końca, podczas gdy pierwszą część widziałam kilka razy.






Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki 
czyli książka, którą mogę czytać wielokrotnie.
Okładka książki Mechaniczny anioł


Trudno mi było wybrać taką książkę, ale myślę że jeśli już to byłby to Mechaniczny Anioł Cassandry Clare. Zarówno on, jak i dwie pozostałe części Trylogii Diabelskich Maszyn o wiele bardziej spodobały mi się od Darów Anioła. Te lekkie pióro, zabawne dialogi, namiętna miłość. Więcej mi ni trzeba.





Stary, ale jary
czyli ulubiona książka z dzieciństwa.


W dzieciństwie uwielbiałam, gdy siostra czytała mi przed snem książki. Pamiętam jednak tylko dwie z nich, chociaż jedna była biblią dla dzieci, więc pewnie się nie liczy? W każdym razie lubiłam ją.. Ale ulubioną były oczywiście Przygody Filonka Bezogonka. Do tej pory mam ten egzemplarz i jest to najbardziej zużyta (?) książka na mojej półce. Nic dziwnego, skoro potrafiłam jej słuchać godzinami, a później kolejne tyle czytać samodzielnie, gdy już podrosłam.






Nie taki diabeł straszny, jak go malują 
czyli książka, która mnie miło zaskoczyła. 


Kruczobór, książka, którą kupiłam w sierpniu i widzieliście już ją w wakacyjnym stosiku. Kupowałam ją w ciemno i szczerze nie wiedziałam czego powinnam się spodziewać. A teraz szczerze nie żałuję swojej decyzji. 







Nie chwal dnia przed zachodem słońca
czyli książka, która rozczarowała mnie swoim zakończeniem. 
Okładka książki Pani Jeziora

Nie musiałam się długo zastanawiać, pamiętam jeszcze rozmowę z przyjaciółką, w której tłumaczyłam jej, że nie spodziewałam się czegoś takiego... Pani Jeziora naszego rodzimego autora całkowicie mnie zaskoczyła swoim zakończeniem. I nie było to raczej miłe zakończenie.. Po prostu spodziewałam się czegoś bardziej ŁAŁ.. Tutaj tego nie było, chociaż do końca akcja pędziła to jednak zabrakło tego czegoś.






Wyśpisz się po śmierci
czyli książka, w którą tak się wciągnęłam, że mogłabym zarwać przy niej nockę. 



Mogłabym i chyba nawet zarwałam. Cinder jest lekturą obowiązkową dla każdej nastolatki. Ja się w niej zakochałam i nie żałuję, nawet biorąc pod uwagę fakt podkrążonych oczu, zdenerwowania typowego dla niewyspanej kobiety i ogólnego wyglądu zombie.






Mowa jest srebrem, a milczenie złotem
czyli książka z najlepszymi dialogami. 

Jak ja się cieszę, że za pomoc, brat zabrał mnie do księgarni i pozwolił wybrać sobie dowolną książkę. Nie było tam żadnej, którą miałam zamiar dostać, więc rozejrzałam się i od razu wpadła mi w oko piękna okładka Klątwy tygrysa. Dodatkowo opis podsycił moją ciekawość i takim sposobem zdobyłam powieść, która nie raz wywołała niekontrolowane wybuchy śmiechu.
- Zawsze byłaś taką upartą, ślepą, bezmyślną dziewczyną?
- Czyżbyś nazwał mnie głupią?
- Owszem, tyle że w nieco bardziej poetycki sposób!


Raz na wozie, raz pod wozem
czyli książka, która miała dużo zwrotów akcji.

Okładka książki Kod Leonarda da Vinci
Być może Kod Leonarda Da Vinci? Co prawda nie pamiętam dokładnie treści, ale jedno jest pewne - akcja pędzi jak szalona, pełno jest ukrytych symboli, zagadek. Na obecną chwilę tylko ta powieść kojarzy mi się z ogromną ilością zwrotów akcji, ale spytajcie za tydzień, a może znajdę coś lepszego 






Pierwsze koty za płoty
czyli książka, przez której początek nie mogłem przebrnąć. 

Ale raczej nie czytam książek, które mnie już na początku odrzucają, ale jest jedna, która zachęciła w miarę ciekawym opisem, okładką też niczego sobie, ale pierwsze 100 stron musiałam przecierpieć, zanim akcja się rozwinęła ukazując na prawdę świetną treść. Mowa tu o Królestwie czarnego łabędzia, które, miałam nadzieję, zabierze mnie w fantastyczny świat magicznych postaci, ale początek niesamowicie się dłużył, nie mówiąc już, że występujące elementy fantasy można było policzyć na palcach jednej ręki. Co prawda, gdy już akcja się rozkręci, nie mamy powodów do narzekań!




Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu
czyli książka, którą zna prawie każdy. 


Chyba nikogo nie zaskoczy fakt że wybieram Pięćdziesiąt Twarzy Greya. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał o tej książce musi nie mieć telewizji, komputera, żadnego kontaktu z zewnętrznym światem. Jest to książka po którą sięgnęły nawet osoby, które na co dzień nie przepadają za czytaniem książek. A co takiego ma w sobie ta pozycja? Szczerze powiedziawszy sama nie wiem.






Co ma wisieć, nie utonie
czyli książka, której zakończenie przewidziałem, będąc w trakcie czytania. 



Już byłam pewna, że nie znajdę takiej książki, ale w końcu przypomniałam sobie o Cieniach, których recenzję *klik* mieliście okazję zobaczyć już u mnie na blogu. Już w połowie książki mogłam ze 1oo% pewnością stwierdzić co się dalej wydarzy, przewidzieć losy bohaterów. Co prawda doczytałam do końca, gdyż nie lubię zostawiać zaczętej książki, ale zakończenie nie zrobiło na mnie już wrażenia.





Od przybytku głowa nie boli
czyli ulubiona powieść licząca ponad 400 stron. 

Jak zwykle mam problem z wybraniem tej najlepszej książki, no ale jak już zaczęłam ten tag to go dokończę. Książką, która idealnie tu pasuje jest oczywiście.. werble proszę.. Gra o tron! Uwielbiam długie, wielowątkowe powieści fantastyczne. Tym bardziej, że nie jest to książka dla młodszych czytelników. Jedno tylko mnie zastanawia.. czy ktokolwiek przeżyje? Prędzej czy później na pewno się dowiem, bo nie odpuszczę i uzbieram wszystkie części sagi!





Wszystko co dobre szybko się kończy
czyli ulubiona książka licząca mniej niż 200 stron. 



Co prawda nie mam ulubionej książki, która by była tak cienka, więc postanowiłam wybrać mangę pt. The Breaker. Nie będę się rozpisywała dużo na jej temat, gdyż nie ma tu raczej wielbicieli tego gatunku, ale może kiedyś uda mi się napisać recenzję.







Być kulą u nogi
czyli książka, w której występuje trójkąt miłosny. 

Jest wiele takich książek: Klątwa Tygrysa, Selekcja, Pamiętniki Wampirów.. Ja zdecydowałam się na Cień Nocy. Kupiłam tą książkę za grosze i zapewne na większości sklepów internetowych nie jest ona droższa od 10 zł. Właśnie dlatego ją polecam, to że książka ta jest tania nie znaczy, że jest beznadziejna. Mi zdecydowanie przypadła do gustu.






Jedna jaskółka wiosny nie czyni
czyli autor, którego przeczytałem więcej niż jedną książkę/serię i każda z nich mi się podobała.



Myślę, że byłaby to Trudi Canavan. Przeczytałam Trylogię Czarnego Maga, po której miałam całkowity mętlik w głowie a zakończenie mnie po prostu zmiażdżyło. Dlatego też kupiłam Trylogię Zdrajcy a w Biedronce upatrzyłam ostatnio jeszcze jedną książkę tej autorki, po którą muszę jutro się przejść, bo mi jeszcze wykupią. 





Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda
czyli bohater, który czuje się niekomfortowo w sytuacji, w jakiej się znalazł.

Nie do końca wiedziałam jak to interpretować, więc wybrałam bohaterkę, która mi się od razu nasunęła na myśl. Gwen z Trylogii Czasu idealnie pasuje, gdyż przez całe życie była przekonana, że to jej kuzynka jest kimś wyjątkowym, ona z kolei zawsze była na drugim planie. Jednak los bywa przewrotny i postanowił obdarzyć ją niezwykłymi genami, na które nie była przygotowana.

Co cię nie zabije, to cię wzmocni
czyli bohater, który pod wpływem różnych czynników dorośleje.

Myślę, że nie tylko ja bym wybrała akurat tego chłopca, chłopca, który przeżył. Wiecie o kim już mowa? Harry Potter towarzyszył mi od najmłodszych lat, można powiedzieć że byliśmy z nim przez cały okres dojrzewania, mogliśmy na własne oczy zobaczyć jak z małego chłopca zmienia się w pełni dojrzałego mężczyznę, gotowego poświęcić własne życie dla bliskich. I razem z nim my wszyscy dorastaliśmy.


To już by było na tyle jeśli chodzi o ten tag.  Mam nadzieję, że tak samo jak ja spędziliście miło czas, bo nie ukrywam, że odpowiadanie na pytania dotyczące książek jest czymś, co uwielbiam i mam nadzieję robić częściej.
No i najważniejsza sprawa.. Kogo nominuję? Nominuję wszystkich (!), którym ten tag się spodobał i mają chęć do wykonania go na swoim blogu :D
Do usłyszenia! ^_^